Są skromnymi, ale szeroko uśmiechniętymi chłopakami. To też jedni z najlepszych strażaków na świecie. Krzysztof Krawczyk i Radosław Komorek ze Szczecina oraz Rafał Bereza z Krasnegostawu właśnie wrócili ze Stanów Zjednoczonych z medalami wicemistrzów świata.
Zawody Firefighter Challenge mają mordercza formułę. Najpierw strażak w pełnym rynsztunku, z butlą z tlenem na plecach, musi wbiec na trzypiętrową wieżę, wnosząc na jej szczyt 20-kilogramowy ciężar. Na szczycie musi wciągnąć na górę ważącą ok. 20 kg zwinięty wąż strażacki. Po zbiegnięciu na dół, chwyta za wielki młot i za jego pomocą musi przesunąć ciężki, metalowy blok. Potem slalom, trafianie do celu strumieniem wody, a na koniec holowanie manekina, który waży tyle, co rosły mężczyzna. Wszystko to w jak najkrótszym czasie. Trzeba być bardzo skoncentrowanym, żeby mimo tego wysiłku nie popełnić żadnego błędu. Za każdy błąd są sekundy karne. Decydujący w tej konkurencji jest ten manekin. Mało kto ma jeszcze taki zapas sił, żeby jeszcze holować 90-kilogramowego manekina przez 30 metrów. Wtedy zaczyna się piekło. Tylko najtwardszy to przetrwa - opowiada Krzysztof Krawczyk.
To olbrzymi wysiłek. Na końcu toru czekają ratownicy medyczni. Często zdarza się, że słabiej przygotowanych kondycyjnie strażaków trzeba z toru znosić. Na końcu tego toru chyba każdy tak samo wygląda - śmieje się Radosław Komorek. Strat w zawodach strażaków wymaga solidnego przygotowania. 2-3 razy w tygodniu siłownia, do tego basen i bieganie. Ćwiczą też na specjalnej wieży za remizą. Tak naprawdę wtedy, gdy tylko mają czas. Wracamy z akcji, to zdarza się, że i o 20 trenujemy - opowiada Krawczyk.
Strażacy startują w zawodach w całej Polsce i Europie. Najważniejszym sprawdzianem są jednak mistrzostwa świata organizowane za oceanem. W tym roku na wyjątkowo wysokim poziomie. Kilkukrotnie bity był rekord świata. Udało się to też polskiej trójce w sztafecie. Chwilę potem i złoto, i rekord świata odebrali im Amerykanie. Rekordzista w biegu indywidualnym na pokonanie toru przeszkód potrzebował 1:16 sekund. Najlepszy z Polaków, w klasyfikacji czwarty zrobił to o niespełna 4 sekundy wolniej.
Co dają mundurowym starty w zawodach? Mamy możliwość wyjazdów za granicę, poznajemy nowych ludzi, podpatrujemy strażaków z całego świata. Choć coraz częściej to oni są zainteresowani tym, jak my trenujemy - opowiadają strażacy. Jak mówią - są też lepszymi strażakami. Zakładanie aparatu tlenowego mamy opanowane, robimy to mechanicznie, bez zastanowienia. Dzięki ćwiczeniom możemy też oszczędzać powietrze podczas akcji. Mamy taką wydolność, że butla z tlenem, która innemu strażakowi starcza na 20 minut, nam wystarcza na 25. Możemy dłużej prowadzić akcję - tłumaczą. Ich cel to teraz kolejne zawody i próba pobicia kolejnego rekordu.