Prawdopodobnie nie będzie strajku generalnego w szpitalu powiatowym w Lipsku. Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Marek Smółka, pielęgniarki nie zdecydują się dziś na odejście do łóżek pacjentów.
O ryzyku ewakuacji został powiadomiony wojewoda i powiatowy sztab antykryzysowy. Zagrożonych byłoby co najmniej kilkunastu pacjentów - mówi Nina Siejko, dyrektora szpitala: Największy problem byłby z oddziałem intensywnej terapii, gdzie jest czterech pacjentów w ciężkim stanie. Z informacji od ordynatora chirurgii wiem, że tam również 10 osób jest w takim stanie, że wymagają ciągłej, profesjonalnej opieki.
Pielęgniarki liczą ciągle na pomoc radnych powiatowych. Rada zabiera się o godzinie 13, posiedzenie jest jednak zamknięte dla sióstr.
Dyrekcja zaproponowała protestującym pielęgniarkom minimum 100 złotych podwyżki od stycznia przyszłego roku. Biały personel żąda jednak nie mniej niż 300 złotych i dodatkowego zapisu w porozumieniu. Chcemy mieć zagwarantowane, że żadna z osób, która wzięła udział w proteście, nie straci pracy. Dyrekcja szykuje bowiem program restrukturyzacji, który może się wiązać ze zwolnieniami - stwierdziła Marzena Stępień, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Lipsku.
W lipskim szpitalu działa ponad 10 oddziałów. W placówce zatrudnionych jest 220 pielęgniarek i 35 lekarzy.