Prawie dwie godziny strajkowali i wiecowali wczoraj pracownicy Stoczni Gdańskiej. Związkowcy z "Solidarności" protestowali przeciwko planowanym zwolnieniom. W pierwszych dniach września wypowiedzenia z pracy ma dostać ponad pół tysiąca osób. Po zakończeniu protestu ponad dwustu stoczniowców poszło przed pomnik Trzech Krzyży i odśpiewała tam hymn państwowy, następnie wszyscy spokojnie wrócili do pracy.
Od kilku dni do udziału w wiecu i strajku zachęcały plakaty, rozwieszone przez stoczniowców w całym Trójmieście. Wczoraj kilka minut po 09:00 grupa stoczniowców zerwała kłódki z bramy nr 2 i przy protestach ochroniarzy, huku petard i kłębach dymu wydobywających się z podpalonych beczek, otworzyli bramę. Wszyscy weszli do środka i przed budynkiem dyrekcji odbył się wiec pracowniczy. Stoczniowcy zapowiedzieli złożenie doniesienia do prokuratury na władze zakładu, które – zdaniem związkowców - działają na niekorzyść firmy. W przyszłym tygodniu związkowcy ze stoczni zorganizują ogólnozakładowe tajne referendum na temat ewentualnego strajku. Pracownicy stoczni domagają się między innymi respektowania praw pracowniczych i ograniczenia zapowiedzianych zwolnień grupowych. Według zapowiedzi zarządu, stocznię musi opuścić około 500 osób.
Zwolnienia podyktowane są kalkulacją ekonomiczną: silną złotówką i zastojem w eksporcie. ""Solidarność” musi się obudzić, to już nie te czasy" - powiedział prezes grupy Stocznia-Gdynia Janusz Szlanta. I podkreślił, że to jest już firma prywatna: "Działania „Solidarności” w tej sprawie na pewno szkodzą Stoczni Gdańskiej i szkodzą również naszym długoterminowym zamierzeniom. Mam nadzieję, że również szefostwo „Solidarności” zreflektuje się i też zrozumie, iż w chwili obecnej ma do czynienia z zupełnie innym układem niż ileś lat temu" – mówił jeszcze przed rozpoczęciem protestu, Szlanta. Ale szef stoczniowej "Solidarności" Roman Gałęzewski mówi wprost: obecny zarząd łamie prawa pracownicze. Ludzie muszą pracować po 12 - 13 godzin i nie dostają za to odpowiednich pieniędzy. "Zarząd Stoczni Gdańskiej i być może cała grupa ma wiele spraw do ukrycia. Nie chciałaby, żeby niektóre rzeczy wyszły na światło dzienne i wszelkimi siłami próbuje zablokować wypływ informacji dotyczących nielegalnych lub niefortunnych rzeczy, które się w tej stoczni dzieją" – powiedział RMF, Gałęzawski. Jego zdaniem, nieprawdą jest jakoby strajk był nielegalny.
foto RMF
07:30