Ciąg dalszy masowej ucieczki przedsiębiorców z toruńskiej starówki. Już 24 lutego ma zostać zamknięty kolejny sklep – tym razem padło na odzieżowy C&A. Nie wiadomo, czy na jego miejscu coś powstanie – prawdopodobnie podzieli los innych, straszących pustymi witrynami punktów.
W centrum Torunia próżno szukać popularnych niegdyś sklepów, które przyciągały klientów. Zniknęły między innymi Carry, Reserved, Deichmann, a ostatnio New Yorker. Upadają jednak nie tylko tzw. "sieciówki" - brakuje kilku księgarni, a także znanego każdemu bywalcowi starego miasta, działającego nieprzerwanie od wielu lat, sklepu spożywczego "Kefirek". Aż przerażenie bierze, kiedy wszędzie widzimy tylko napisy "do wynajęcia" - zauważa jedna z mieszkanek Torunia. Teraz przechodziłam i widzę, że co kawałek jest pusto. Jedyne co tutaj powstaje to banki - dodaje inna.
Nie sposób się nie zgodzić - w miejscu zamykanych sklepów rzeczywiście powstają banki (których obecnie na starówce jest aż 55, wliczając parabanki i miejsca "szybkich pożyczek"), czasem punkty gastronomiczne, ale przeważnie witryny długo świecą pustkami. Dlatego co kilka metrów można się natknąć na szyldy "do wynajęcia".
Co jest powodem tego trwającego już od kilku lat exodusu? Przede wszystkim wysokie czynsze - to z resztą żadna tajemnica, bo mieszkańcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Te opłaty powinny być niższe. Przecież ci handlowcy i tak za dużo tu nie zarabiają, a czynsze są makabryczne - mówią przechodnie.
Rzeczywiście - jest drogo, zwłaszcza dla przedsiębiorców indywidualnych, nie będących częścią większej sieci. W przypadku lokalu o powierzchni ok. 100 metrów kwadratowych trzeba zapłacić 120 złotych za metr. Jednak im większy lokal tym jest drożej. Prawie o połowę tańsze są natomiast miejsca w bocznych uliczkach.
Trudno powiedzieć, jak ratować handel na starówce. Jak twierdzi radny z Torunia, Paweł Gulewski, może być już za późno. To dopiero wierzchołek góry lodowej. Niedługo padną małe butiki, trzeba też pamiętać że w centrum działają małe sklepy spożywcze i piekarnie, które również są zagrożone. Według Gulewskiego, ze starówki zaczną się też niedługo wycofywać kancelarie i biura, których właściciele wybiorą tańsze lokale poza centrum miasta.
O próbach wyjścia z kryzysu w toruńskim centrum na razie niewiele słychać. Brakuje decyzji o konkretnych krokach mających podnieść upadający handel. Od lipca ubiegłego roku urzędnicy pracują nad planem zagospodarowania toruńskiej starówki - dokument ma między innymi określić obszar, który ma być objęty ochroną. Jak wpłynie na kiepską sytuację handlu - tego póki co nie wiadomo.