Internetowe sklepy z dopalaczami oraz zwykli handlarze, są poza zasięgiem policji i inspekcji sanitarnej. Wart kilkaset milionów złotych rocznie dopalaczowy biznes przeniósł się do internetu i zszedł do podziemia przestępczego. Pod dziesiątkami adresów www można zamówić każdy dopalacz z dostawą do domu.
Winny jest brak rozporządzenia, na podstawie którego służby mogłyby dokonywać zakupu kontrolowanego, odkrył "Dziennik Gazeta Prawna". Oficjalnie właścicielami witryn są spółki zarejestrowane na Słowacji, gdzie dopalacze są legalne. Ale policja ma niemal pewność, że w rzeczywistości środki odurzające rozsyłane są z Polski.
Do udowodnienia tego niezbędny byłby zakup kontrolowany. Takiej prowokacji nie można jednak dokonać, bo przepisy stanowią, że szczegółową instrukcję jak zorganizować taki zakup opracuje minister zdrowia. Gazeta nie uzyskała jednak odpowiedzi resortu, kiedy minister Ewa Kopacz skończy prace nad takim rozporządzeniem. Dopóki nie będzie tego dokumentu, nikt nie zdecyduje się zaryzykować przeprowadzenia prowokacji - powiedziano gazecie w Komendzie Głównej Policji.