Śledczy zakończyli postępowanie w sprawie wypadku samochodowego Beaty Szydło. Nieoficjalne ustalenia reporterów RMF FM potwierdziła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. "Po wydaniu takiego postanowienia, prokurator, będzie podejmował decyzję, czy skierować akt oskarżenia w tej sprawie, czy też podjąć decyzję o skierowaniu wniosku o warunkowe umorzenie postępowania. Wszystkie czynności, które mogliśmy wykonać do tej pory, zostały wykonane" - podkreśla rzecznik Prokuratury Okręgowej Janusz Hnatko. Z naszych ustaleń wynika, że śledztwo zostało już zakończone i planowany jest wniosek do sądu dotyczący umorzenia sprawy wobec Sebastiana K. Zdaniem śledczych, to właśnie 21-latek spowodował wypadek.
Decyzję o warunkowym umorzeniu podjęto, bo młody mieszkaniec Oświęcimia nie był dotąd karany, miał dobrą opinię, a także - jak podkreślają śledczy - współpracował w zakończonym postępowaniu ze śledczymi.
Z naszych ustaleń wynika, że prokuratorzy zwrócą się do sądu o umorzenie śledztwa, proponując maksymalnie 2-letnią próbę dla Sebastiana K. Nie zapadła jeszcze decyzja, o wysokości nawiązki, którą miałby on wpłacić na konto fundacji wspierającej ofiary wypadków. Wiadomo, że kwota ta ma być niewielka.
Według prokuratury za wypadek odpowiada Sebastian K., który doprowadził do zderzenia, nie zachowując należytej ostrożności na drodze. Kolumna - jak twierdzą śledczy - jechała z prędkością 58 km/h. Miała włączone sygnały świetlne, natomiast nie ma jednoznacznych ustaleń, czy działały sygnały dźwiękowe. Prokuratura nie zdobyła innych dowodów w tej sprawie niż zeznania świadków, a te są rozbieżne. Uznano jednak, że nie ma to znaczenia dla odpowiedzialności młodego kierowcy za wypadek.
Niczego nie przesądzam. Ale jest za wcześnie, by w szczegółach odnosić się do tej informacji - tak nasze doniesienia komentuje adwokat Sebastiana K.
Władysław Pociej dodaje, że musi otrzymać oficjalną decyzję prokuratury w tej sprawie, zapoznać się z nią i przeanalizować.
Potem kluczowa będzie decyzja Sebastiana K. Jeśli dostanę pismo z prokuratury, spotkam się z klientem i przedstawię mu wszelkie plusy i minusy takiego rozstrzygnięcia - podkreśla mecenas.
Na razie nie można wykluczyć żadnej decyzji. Czy przystać na propozycję śledczych, czy doprowadzić do procesu - powiedział w rozmowie z RMF FM.
Warunkowe umorzenie oznaczałoby, że sprawa nie trafi do sądu.
Do wypadku pani premier doszło 10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu. Po zderzeniu samochodu, którym podróżowała Beata Szydło, z fiatem, a potem z drzewem, ranna została szefowa rządu oraz dwaj funkcjonariusze BOR.
Przypomnijmy, w połowie stycznia reporterzy śledczy RMF FM ujawnili opinię biegłych, którzy zrekonstruowali zeszłoroczny wypadek ówczesnej premier Beaty Szydło. Według nich niezachowanie należytej ostrożności przez młodego kierowcę Fiata Seicento było przyczyną wypadku z udziałem samochodu BOR-u.
Z ustaleń biegłych wynika, że kierowca fiata na widok uprzywilejowanego samochodu zjechał do prawego krawężnika i zatrzymał się. Gdy samochód go minął, włączył się do ruchu i wtedy uderzyła w niego limuzyna Beaty Szydło.
Przy tym manewrze wymagane jest upewnienie się, czy droga jest wolna i nie ma znaczenia, czy nadjeżdżający pojazd jest uprzywilejowany. To zdaniem biegłych wynika wprost z przepisów o ruchu drogowym.
Limuzyna jechała mniej więcej 55 kilometrów na godzinę. Jej kierowca zaczął hamowanie, trafił na studzienkę w jezdni - co utrudniło manewr.
Biegli wyliczyli, że funkcjonariusz na reakcję miał sekundę.
Po uderzeniu w fiata, wjechał w drzewo z prędkością 30 kilometrów na godzinę.
Główne ustalenia udało się wykonać na podstawie zapisu monitoringu. W rządowej limuzynie - ze względów bezpieczeństwa - lokalizator GPS był wyłączony.
(ph+ug)