Polski parlament zaprosił duchowego i politycznego przywódcę Tybetańczyków Dalajlamę – pisze „Dziennik” - Chcemy wyrazić solidarność Polski z narodem tybetańskim walczącym o swoje prawa - mówi wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski.
Jednak do wizyty może nie dojść. Jak dowiedziała się gazeta, Dalajlama nie przyjedzie do Polski, jeśli nie przyjmie go prezydent lub premier, a tego na razie w programie jego pobytu w Polsce nie ma.
Wicemarszałek Niesiołowski omawiał już szczegóły wizyty z przedstawicielem Dalajlamy Tseringiem Tashim. Dalajlama ma przyjechać do Polski późną wiosną na zaproszenie polskich parlamentarzystów. Głównym punktem programu będzie przemówienie w parlamencie. Wicemarszałek Sejmu nie ukrywa, że przedstawiciele chińskiego reżimu próbują naciskać na parlamentarzystów, by wizyta nie doszła do skutku. Szczegółów nie chce jednak zdradzić.
To, co reżim w Pekinie robi teraz w Tybecie i innych częściach Chin, potwierdza, że polityka uległości wobec komunistycznych Chin jest błędna - mówi twardo Niesiołowski. Jego zdaniem zeszłotygodniowe wydarzenia w Lhasie, kiedy Chińczycy zabili kilkudziesięciu Tybetańczyków uczestniczących w pokojowej manifestacji, zwiększa szansę na wizytę Dalajlamy w Polsce.
Polski rząd liczy się z negatywną reakcją Chin w związku z wizytą Dalajlamy w Polsce. Jak dowiedział się nieoficjalnie "Dziennik", właśnie z tego powodu Dalajlama nie będzie przyjmowany jako głowa państwa. Stąd nie zaprasza go Ministerstwo Spraw Zagranicznych, lecz parlament. I takie rozwiązanie nie spowoduje poważnych implikacji politycznych w relacjach z Chinami.