Według szefa MSWiA Krzysztofa Janika korupcja w Polsce wciąż jest częściej regułą, niż wyjątkiem od niej. Jednak wczorajsza debata w Sejmie, poświęcona właśnie walce z tą patologią społeczną, nie przyniosła nic nowego. To brzmi jak środkowy Gierek, połowa lat 70 - ocenił ją poseł Rokita.
Chóralnie mówiono o państwie trawionym korupcją i ubolewano, że społeczeństwo na te patologie pozwala. Dowiedzieliśmy się m.in., że wśród osób oskarżanych o korupcję wciąż najwięcej jest funkcjonariuszy policji.
Zaraz za policjantami – wymieniał minister Krzysztof Janik – o korupcję oskarżani są właściciele przedsiębiorstw, pracownicy administracji samorządowej, funkcjonariusze urzędów celnych oraz pracownicy administracji rządowej.
Szef MSWiA zapewniał o sukcesach w walce z tym rakiem, ale pomysły miał na to nie najświeższe: Niezbędnym czynnikiem sukcesu jest uczestnictwo i współpraca wszystkich: polityków, urzędników, obywateli.
Krzysztofowi Janikowi wtórował, równie zresztą oryginalnie, prezes NIK Mirosław Sekuła: Korupcja jest z pewnością wskaźnikiem, że w relacjach państwo – społeczeństwo występują poważne nieprawidłowości.
I trudno odmówić prezesowi racji, ale trudno też nie zgodzić się z Janem Rokitą, który debatę skwitował jako pustosłowie, a nad uchwałą o intensyfikacją walki z korupcją załamał po prostu ręce: To brzmi jak środkowy Gierek, połowa lat 70.
Ale przecież po debacie posłowie mają pewnie czyste sumienie, bo przecież korupcję napiętnowali.
06:00