"Kamery monitoringu mocno wdzierają się w nasze życie. Obserwują już nie tylko ulice, ale i nagrywają pasażerów autobusów czy klientów urzędów" - alarmuje w czwartkowym wydaniu "Rzeczpospolita". „Zakres inwigilacji jest za szeroki i nie zawsze uzasadniony” – ostrzega Fundacja Panoptykon.

"Kamery monitoringu mocno wdzierają się w nasze życie. Obserwują już nie tylko ulice, ale i nagrywają pasażerów autobusów czy klientów urzędów" - alarmuje w czwartkowym wydaniu "Rzeczpospolita". „Zakres inwigilacji jest za szeroki i nie zawsze uzasadniony” – ostrzega Fundacja Panoptykon.
Zdjęcie ilustracyjne /PAP/ Grzegorz Michałowski /PAP

Jak pisze "Rzeczpospolita", Fundacja Panoptykon sporządziła mapę narzędzi nadzorczych stosowanych przez państwo. "Wnioski są alarmujące: dane o obywatelach są często zbierane bez ich wiedzy, przechowywane bez reguł i kontroli. Dzieje się tak, bo brak jest ustawy dotyczącej zasad działania monitoringu" - czytamy w dzienniku.

Monitoring jest wykorzystywany bardzo dowolnie, tymczasem to narzędzie ingerujące w prywatność obywateli - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Anna Walkowiak z Panoptykonu.

W czwartkowej "Rzeczpospolitej" także:

- Czeskie kopalnie plajtują, Śląsk zaciera ręce

- Rząd uderzy w Ukraińców

(MN)