W czasie oficjalnej wizyty w Londynie Andrzej Duda, zamiast pancerną limuzyną, wożony był wynajętą taksówką – pisze „Rzeczpospolita”. Chodzi o podróż zagraniczną Andrzej Dudy w dniach 14–15 września 2015 roku.
Jak pisze "Rzeczpospolita" niebiesko-srebrne BMW 7, którym poruszał się po Londynie we wrześniu 2015 roku prezydent, nie jest własnością BOR. Nie należy też do brytyjskiego Security Service, choć na jednym ze zdjęć widać za prezydenckim autem czarnego Land Rovera - to samochód ochronny brytyjskiej policji.
Na szybie z przodu i z tyłu BMW naklejony jest okrągły znaczek - to licencja PHV (Private Hire Vehicle), czyli prywatna taksówka, jakich tysiące jeżdżą po Londynie - zauważa "Rzeczpospolita". Licencję na wynajem prywatnej taksówki wydaje zarządca transportu miejskiego. Wymogi nie są wysokie: znajomość miasta, dobry stan zdrowia kierowcy, niekaralność i pozytywny test techniczny auta. Nikt poza właścicielem auta, który dostał licencję, nie może go prowadzić. Dwudniowy wynajem to koszt 300-400 funtów.
Jak pisze "Rzeczpospolita" BMW zostało zarejestrowane w 2012 r. i miało bardzo wysoki przebieg - ok. 120 tys. mil. Licencja kończyła się właścicielowi 14 września, ale dzień później - jak wynika ze zdjęć - prezydent podjechał tym autem na Downing Street, by spotkać się z premierem Cameronem.
Biuro Ochrony Rządu odpiera zarzut, że prezydent jeździł w Londynie prywatną taksówką. Samochód, którym poruszał się prezydent RP podczas omawianej wizyty, został zapewniony przez służby brytyjskie zgodnie z ich oceną zagrożenia i procedurami - twierdzi kpt. Grzegorz Bilski z BOR.
Samochód, z którego korzystał prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Londynie, został zapewniony przez służby brytyjskie, zgodnie z obowiązującymi je procedurami - podkreśliła Kancelaria Prezydenta w dzisiejszym komunikacie. Według niej, artykuł "Rzeczpospolitej" "zawiera szereg nieprawdziwych informacji". Jak napisano, nieprawdziwe jest stwierdzenie, jakoby "Prezydent RP poruszał się po Londynie prywatną taksówką". Samochód, z którego korzystał Prezydent RP podczas omawianej wizyty, został zapewniony przez służby brytyjskie, zgodnie z obowiązującymi je procedurami - podkreśla Kancelaria Prezydenta.
Przypomina, że za bezpieczeństwo prezydenta podczas wizyt zagranicznych odpowiada strona przyjmująca, we współpracy z Biurem Ochrony Rządu.
Kancelaria Prezydenta RP nie wynajmuje samochodów, którymi głowa państwa porusza się za granicą. KPRP wynajmuje niekiedy na własny koszt samochody, którymi przemieszczają się pozostali członkowie delegacji, oraz pojazdy dodatkowe. W wypadku podróży do Londynu były to dwa minibusy: jeden dla dziennikarzy, drugi wykorzystywany w celu przewozu bagaży - zaznacza.
Według kancelarii, "podczas wizyt zagranicznych Prezydent RP nie zawsze porusza się opancerzoną limuzyną, jak sugerują autorki tekstu". Wybór odpowiedniego środka transportu zależy od oceny stopnia zagrożenia dla osoby ochranianej. Oceny tej dokonuje strona przyjmująca - dodaje. Jak podkreślono w komunikacie, pojawiające się w tekście zdanie, wypowiadane przez "byłego szefa BOR": "Bardzo rzadko zdarza się, że strona goszcząca nie chce dać gościowi pancernego samochodu", jest niezgodne z prawdą.