Większość polskiej opinii publicznej (45 proc.) jest za pozostaniem naszych żołnierzy w Iraku, gdzie pełnią oni misję szkoleniową – wynika z nowego badania IBRiS dla "Rzeczpospolitej". Za wycofaniem ich z tego kraju jest 42,2 proc. respondentów.
Ankietowani zostali zapytani w sondażu, opublikowanym w poniedziałkowej "Rz", czy Polska powinna pozostawić, czy wycofać nasz kontyngent z Iraku.
29,5 proc. pytanych było zdania, że "raczej powinien" on tam zostać, a 15,5 proc. odpowiedziało, że "zdecydowanie powinien". 22,6 proc. odpowiedziało, że nasze wojsko z Iraku trzeba "raczej wycofać", a 19,6 proc. wybrało opcję "zdecydowanie wycofać". 12,8 proc. pytanych wybrało odpowiedź "nie wiem/trudno powiedzieć".
Opinia na temat obecności polskich wojsk poza granicami jest wyraźnie zróżnicowana w zależności od płci badanych. Za pozostawieniem żołnierzy w Iraku jest zaledwie 33 proc. kobiet, ale aż 52 proc. mężczyzn - wskazuje "Rz".
Pomysł pozostawienia polskich żołnierzy w Iraku popiera 18 proc. respondentów w wieku 18-29 lat, przy czym zaledwie 1 proc. opowiada się za tym "zdecydowanie". Zwolennikami pozostawienia żołnierzy są osoby o wyższym wykształceniu (55 proc.), mieszkańcy dużych miast (250-500 tys. mieszkańców) - 58 proc. oraz dobrze zarabiający.
Za pozostawieniem naszego kontyngentu w Iraku opowiadają się osoby o poglądach zdecydowanie prawicowych - 57 proc. Wśród lewicowców to 38 proc.
Obecnie w Iraku jest 268 polskich żołnierzy, którzy w ramach misji NATO szkolą iracką armię.
Sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej" został wykonany metodą CATI w dniach 10-11 stycznia 2020 roku na ogólnopolskiej grupie 1100 dorosłych Polaków.
Do eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie doszło po tym, kiedy w zamachu zorganizowanym przez USA zginął irański generał Kasem Sulejmani. Według Trumpa Sulejmani zamierzał zaatakować "najprawdopodobniej" cztery ambasady USA - dlatego też prezydent USA zdecydował się wydać rozkaz o zlikwidowaniu Sulejmaniego.
Kilkanaście godzin później w katastrofie ukraińskiego samolotu w pobliżu lotniska w Teheranie zginęło 176 osób. Mimo, że od początku pojawiały się spekulacje, że to irańskie służby zestrzeliły maszynę, armia przyznała się do tego dopiero w oświadczeniu w sobotę.
Amir Ali Hadżizadeh dowódca sił powietrznych Gwardii Rewolucyjnej Iranuogłosił w sobotę, że jego jednostka bierze na siebie "całkowitą odpowiedzialność" za przypadkowe zestrzelenie ukraińskiego samolotu pasażerskiego.
W opublikowanym w sobotę - kilka godzin przed wystąpieniem gen. Hadżizadeha w telewizji - oświadczeniu, irańskie siły zbrojny przyznały się do zestrzelenia ukraińskiego samolotu. Jak podkreślono maszyna znalazła się blisko "ważnego obiektu wojskowego" Strażników Rewolucji Islamskiej i została omyłkowo wzięta za "wrogi cel".
Jak zapewnił prezydent Iranu Hasan Rowhani: śledztwo w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności tragedii będzie kontynuowane.