Krakowska prokuratura oskarżyła Andrzeja G. i jego siostrę Ewę G. o znęcanie się nad dziesięcioma psami rasy briard - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Zwierzęta zostały umieszczone w schronisku.
Rodzeństwo odpowie za to, że nie dawało psom odpowiedniej ilości jedzenia dobrej jakości. To spowodowało to u zwierząt m.in. zanik tkanki mięśniowej. U psów nie wykonywano też zabiegów pielęgnacyjnych, nie miały stałego dostępu do wody i były utrzymywane w niewłaściwych warunkach.
Jak wynika z ustaleń prokuratury, czworonogi w mieszkaniu oskarżonych były przypięte łańcuchami do różnych sprzętów, były wychudzone i brudne, a niektóre miały założone kagańce. U części zwierząt stwierdzono także zapalenie kanałów słuchowych.
W śledztwie Andrzej G. nie przyznał się do zarzutów. Stwierdził, że dobrze opiekował się psami, karmił je, wyprowadzał na spacery. Także jego siostra nie przyznała się do zarzutu i wyjaśniła, że razem z bratem opiekowała się psami. Grozi im kara pozbawienia wolności do lat 2.
Na stronie Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zamieszczono opis interwencji z 21 grudnia ub. r., kiedy inspektorzy KTOZ w asyście policji i straży pożarnej, mając nakaz prokuratorski weszli do mieszkania hodowcy. W mieszkaniu zastali osiem dorosłych psów i dwa ok. 5-miesięczne szczeniaki.
Niektóre łańcuchy czy smycze miały 20-30 cm długości, nie dając psom prawie żadnej możliwości ruchu. Psy były obrazem nędzy i rozpaczy. Jeden z psów miał paskudnie wyglądające odleżyny w okolicy kości udowych, które sterczały na wszystkie strony. W większości wychudzone, zaniedbane, brudne. Najchudszy pies ważył 13 kg, największy samiec 19 kg, gdzie normalna waga psa rasy briard wynosi ok. 40 kg - opisywał inspektor KTOZ.
Jak poinformowano w KTOZ, psy w dalszym ciągu przebywają w schronisku, ponieważ trwa administracyjna procedura odebrania ich właścicielowi.