Do czasu powrotu Jacka Berbeki z Karakorum nie poznamy raportu o okolicznościach tragedii po zimowym zdobyciu Broad Peak - dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki. Taką decyzję podjął zarząd Polskiego Związku Alpinizmu. W czasie marcowej wyprawy, po wejściu na szczyt, zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.
Zespół, któremu przewodniczył znany himalaista Piotr Pustelnik, przekazał raport PZA w ubiegłym tygodniu. Członkowie zespołu sami poprosili o wstrzymanie się z publikacją dokumentu do czasu powrotu do kraju Jacka Berbeki. Zarząd przychylił się do prośby członków zespołu - powiedział RMF FM sekretarz generalny PZA Marek Wierzbowski. Wątpliwe, czy ustalenia pana Berbeki wniosą coś do raportu, ale ktoś mógłby chcieć go później podważyć - dodał.
Jacek Berbeka przekazał natomiast wczoraj naszemu reporterowi, że jego informacje różnią się od tego, co mówili po powrocie do kraju uczestnicy zimowej wyprawy, podczas której zginęli jego brat i Tomasz Kowalski. Według niego, jego brat Maciej kilka razy kontaktował się z bazą w nocy po zdobyciu szczytu.
Jacek Berbeka razem z Jackiem Jawieniem odnalazł wczoraj i pochował ciało Tomasza Kowalskiego na Broad Peak. Nie udało mu się odnaleźć ciała brata Macieja. Jesteśmy przekonani w 100 procentach, że Maciek jest w tej głównej szczelinie, powyżej 7700-7750 metrów. Jeżeli Maciek tam jest, to nie ma co w ogóle w to miejsce ingerować. Absolutnie nie ma tam dostępu. Tu jest zupełnie inaczej poprowadzona droga. Nikt nie ma prawa na niego trafić - powiedział naszemu reporterowi.
Brat Macieja Berbeki wyruszył w Karakorum w połowie czerwca razem z Jackiem Jawieniem i Krzysztofem Tarasiewiczem. Była to prywatna inicjatywa Jacka Berbeki, który zorganizował ekspedycję za własne pieniądze i fundusze z ogólnopolskiej zbiórki.