5-letni Adam ranny w wypadku samochodowym nie powinien trafić do szpitala w Gostyniu. Wybór tej placówki był podstawowym błędem - wynika z raportu ministerstwa zdrowia. Kontrolę w tej sprawie zarządzono po tym, jak Lotnicze Pogotowie Ratunkowe odmówiło przetransportowania chłopca z Gostynia do Poznania. Dopiero po 5 godzinach dziecko przewieziono zwykłą karetką.
Na razie nie wskazano winnych zamieszania, w którym najbardziej ucierpiało ranne dziecko. Trwa bowiem prokuratorskie śledztwo, a poza tym konsekwencje, na przykład wobec dyspozytora pogotowia, może wyciągnąć jedynie wojewoda wielkopolski.
Podobnie jest w przypadku lekarzy, którzy źle ocenili stan zdrowia chłopca i, mimo wielonarządowego urazu, wybrali powiatowy szpital, który dysponuje jedynie oddziałem pediatrycznym. Optymalne było zawiezienie chłopca od razu do specjalistycznego szpitala w Poznaniu albo na oddział ratunkowy w Lesznie, i to karetką.
Transport kołowy wydaje się być w tym przypadku optymalny ze względu na stan i bezpieczeństwo pacjenta, jak również czas dojazdu do szpitala - mówi Agnieszka Gołąbek z Ministerstwa Zdrowia. Jak dodaje, w grę wchodziło też wezwanie śmigłowca, ale jedynie na miejsce wypadku, a nie po to, by przetransportować potem chłopca między szpitalami. Odmowa lotu między szpitalami nie została uznana za błąd LPR-u. Kontrolę w szpitalu w Gostyniu nadal prowadzi NFZ.