Prestiżowy szczyt czy dyplomatyczne spotkanie bez większego znaczenia? Od rana w Warszawie obraduje Rada Europy. Opinie na temat znaczenia tego spotkania są podzielone.
Rada Europy to najstarsza ma Starym Kontynencie organizacja, która pielęgnuje demokrację i czuwa nad przestrzeganiem praw człowieka. Jest to jej dopiero trzeci szczyt i fakt, że odbywa się on w Polsce, bardzo nobilituje.
Sęk w tym, że ten szczyt - tak jak inne tego typu spotkania - jest głównie okazją do wspólnego zdjęcia, wygłoszenia kilku wzniosłych słów oraz wymiany dyplomatycznych uścisków. Nie ma się co spodziewać kluczowych decyzji czy strategicznych deklaracji.
Entuzjaści warszawskiego spotkania odpowiadają, że gdyby nie szczyt stolica nie miałaby okazji do przyjęcia niemal 200 ważnych polityków, w tym 22 prezydentów i 13 premierów. W liczbach wygląda to imponująco, ale w szczegółach nie jest już tak różowo – do Warszawy przejechali wyłącznie prezydenci z Europy Środkowej i Wschodniej, jakby umówiono się, że im bardziej znaczące państwo, tym niższy szef jego delegacji…
No i jeszcze te koszty: na organizację szczytu Polska wydała 10 milionów złotych. Do tego dochodzą jeszcze wydatki związane z zapewnieniem bezpieczeństwa zagranicznym VIP-om.