Prezydent Korei Południowej Kim De Dzung wylądował na lotnisku w Japonii, gdzie ma uczestniczyć w zakończeniu mistrzostw świata. Dziś w finale Niemcy zagrają z Brazylią w Jokohamie. W samej Korei Południowej wciąż panuje napięta atmosfera po wczorajszych wydarzeniach na Morzu Żółtym, kiedy to doszło do wymiany ognia między okrętami wojennymi obu Korei.

W tej bitwie morskiej zginęło czterech żołnierzy z południa, jeden zaginął a dwudziestu dwóch zostało rannych. Sytuację na półwyspie koreańskim śledzi nasz specjalny wysłannik.

Nadal siedmiu rannych żołnierzy wojsk południowo koreańskich jest w ciężkim stanie. Armia trwa w podwyższonej gotowości.

W Tokio też panuje nerwowa atmosfera. Jak potwierdził specjalnemu wysłannikowi radia RMF rzecznik japońskiej armii, wzmocnione zostały patrole obrony przeciw lotniczej. Premier Japonii nie ukrywa, że incydent na Morzu Żółtym może skomplikować sytuację w regionie.

Pekin nie opowiedział się oficjalnie po żadnej ze stron. Z troską przyglądamy się temu co się dzieje mówią partyjni chińscy dygnitarze. Stany Zjednoczone zareagowały stanowczo i potępiły Koreę Północną za zbrojną prowokację.

Starcie okrętów na Morzu Żółtym to też porażka polityki prezydenta Korei Południowej, który od chwili objęcia urzędu dążył do zbliżenia z reżimem. Podejrzewa się, że akcja była dokładnie zaplanowana przeciwko jedności narodowej, jaką budziły poczynania piłkarzy koreańskich.

Foto Archiwum RMF

06:50