Polska Rada Biznesu zaproponowała, by „abolicyjny” podatek wynosił 2,5 proc., a nie 7,5 proc. jak chciał tego minister finansów Grzegorz Kołodko. Ale to nie jedyny pomysł rekinów polskiej finansjery, którzy rządową abolicję, czyli zniesienie kar za ukrywanie niezapłaconych podatków, postanowili "twórczo" rozwinąć.
Grupa najbogatszych i najbardziej wpływowych polskich biznesmenów, m.in. Zbigniew Niemczycki, Jan Kulczyk, Jerzy Starak czy Jan Wejchert wystosowała do rządu apel.
W liście do premiera, czy - jak to określają przedsiębiorcy - ekspertyzie Polska Rada Biznesu proponuje, by okres zgłaszania przestępstw podatkowych rozciągnąć na 2 lata. Tak, by korzystający z abolicji, mogli mieć 100-proc. pewność, że nikt do przeszłości nie zechce wracać. Rada chce też, by za zatajony podatek płacić znacznie mniej - 2,5 proc. lub 5 proc.
PRB zrzeszająca 50 najpotężniejszych przedsiębiorców proponuje również rządowi objęcie abolicją nie tylko podatku PIT, ale także CIT, a przede wszystkim VAT. Jak twierdzi bowiem Hubert Janiszewski, tutaj kryją się największe i najbardziej skrupulatnie ukrywane środki.
Biznesmeni zapewniają, że członkowie Rady z propozycji korzystać nie chcą, ale o tym, będzie nam dane dopiero się przekonać...
Tomasz Uchman z Business Centre Club uważa, że abolicja jest zabiegiem niezwykle dwuznacznym moralnie. Trudno jest mówić, czy to powinno być na poziomie 2 proc. czy 13, bo to i tak mniej niż ci, którzy płacą uczciwie. Wszak oni oddają fiskusowi nie 2 a 40 proc.
Przypomnijmy: rząd liczy na 600 mln złotych wpływu z tytułu ujawnienia podatkowych przestępstw. Szacuje się, że zatajony majątek ma wartość co najmniej 5 mld dolarów. Część z tych nieujawnionych dochodów została z pewnością wytransferowana zagranicę.
Foto: RMF
06:10