W poniedziałkowe popołudnie do mieszkania pani Magdy na osiedlu Kopernika w Poznaniu wtargnął jego nowy właściciel. Asystowało mu dwóch kolegów. W środku znajdował się tylko przyjaciel kobiety. Lokatorka była w pracy, a jej dzieci w szkole. Właściciel wyprosił z lokalu mężczyznę, a sam razem z dwójką kolegów zabarykadował się w środku, używając do tego mebli i książek. Nie zamierzał nikogo wpuszcza. Kobieta wraz dziećmi i zwierzętami domowymi spędziła noc na klatce schodowej. Towarzyszyli jej działacze Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów i pełnomocniczka prezydenta Poznania ds. lokatorskich.

Pani Magda mieszka w lokalu, który formalnie należał do jej matki. Po tym, gdy rodzice kobiety popadli w długi, mieszkanie zostało zlicytowane. Nowy właściciel kupił je wraz z lokatorami. 

Cztery próby usunięcia kobiety z mieszkania

Już latem po raz pierwszy usiłował wejść do lokalu. Swoje próby ponawiał kilkukrotnie, wszystkie jednak były do tej pory nieudane. Jako właściciel mógł eksmitować lokatorkę, ale musiałby to zrobić w obecności komornika. 

Ze względu na to, że mieszkanie zostało zlicytowane na licytacji komorniczej, formalnie kobieta musi się wyprowadzić z lokalu. Takie kroki musi jednak poprzedzić wyznaczenie terminu opuszczenia mieszkania przez komornika. Ponadto komornik, jako osoba wykonująca wyrok sądu o przekazaniu własności, musi zorientować się w sytuacji lokatorki i zapewnić jej ewentualny lokal zastępczy - mieszkanie lub miejsce w ośrodku. 

Czwarta próba usunięcia kobiety z mieszkania przez nowego właściciela odbyła się jednak bez jakiejkolwiek asysty komorniczej. Mimo że podczas poprzednich prób przejęcia lokalu przez nowego właściciela interweniowała policja, a sam mężczyzna był za każdym razem informowany o sposobie, w jaki powinien działać.

Kobieta spędziła noc na klatce schodowej

Na miejsce wczoraj wieczorem po raz kolejny wezwano policję. Do bloku przy ulicy Newtona przybyli też działacze Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, którzy próbowali m.in. rozwiercić zamek w drzwiach wejściowych. Ze względu na późną porę i ciszę nocną, funkcjonariusze odstąpili od działań. Kobieta ze starszym synem i zwierzętami domowymi spędziła noc na klatce schodowej. Rano towarzyszący jej społecznicy przystąpili do forsowania drzwi. Użyli do tego m.in. elektronarzędzi, którymi przecięli drzwi. 

Na miejsce przyjechał kolejny patrol policji, który nie podejmował jednak żadnych działań, oprócz legitymowania obecnych na klatce schodowej działaczy i pełnomocniczki prezydenta Poznania. Funkcjonariusze czekali na sforsowanie drzwi przez ochotników. Jak tłumaczył rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp Andrzej Borowiak: Policjanci nie mieli zgody prokuratora na siłowe wejście, a jedynie asystę dla lokatorki i wybranych przez nią osób.

Po wejściu do mieszkania zatrzymano trzy osoby. Policjanci wyprowadzili z budynku formalnego właściciela lokalu i jego dwóch pomocników. Właściciel lokalu usłyszy najprawdopodobniej zarzut z art. 191 par. 1 KK. za uniemożliwienie lokatorce korzystania z mieszkania. 

Wnętrze mieszkania całkowicie zdemolowane

Po wejściu do lokalu okazało się, że wnętrze mieszkania jest całkowicie zdemolowane. Oględziny na miejscy przeprowadzili policyjni technicy. Po ich zakończeniu lokal przekazano kobiecie. Miasto szuka dla niej jednak tymczasowego schronienia.

Nie wyobrażam sobie, żeby ta pani mogła spędzić tam noc. Mieszkanie jest całkowicie zdemolowane, zdemolowane są łóżka, tak nie ma się gdzie położyć - tłumaczy w rozmowie z RMF FM pełnomocniczka prezydenta Poznania ds. lokatorskich Magdalena Górska, która dodaje, że sprawę można było zakończyć dużo wcześniej niż po 18 godzinach. 

Zarówno Magdalena Górska jak i działacze WSL mają zastrzeżenia co do działań policji na miejscu. Wszyscy byliśmy trzykrotnie legitymowani. To jest oczywiście normalne w takich sytuacjach, ale za każdym razem, kiedy przyjeżdżał nowy patrol - wszyscy po kolei musieli się legitymować. Nie było to na pewno ułatwienie, jeśli chodzi o sprawne rozwiązanie sytuacji - dodaje Magdalena Górska.

Na miejscu interweniowali też pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Akcja społeczników i pełnomocniczki prezydenta Poznania ds. lokatorskich, a tym samym dramat kobiety i jej dzieci - trwały w sumie 18 godzin.



Opracowanie: