Jeszcze kilkanaście godzin może potrwać dogaszanie pożaru składowiska odpadów w miejscowości Wszedzień w woj. kujawsko-pomorskim. Nad okolicą wciąż unoszą się kłęby dymu, a dotychczasowe pomiary nie wykazały, że jest on szkodliwy dla zdrowia człowieka. Ogień pojawił się tam w poniedziałek wieczorem. Strażacy prewencyjnie ewakuowali 35 mieszkańców okolicy. Nieznana jest jeszcze przyczyna pożaru. Wyjaśni to policja razem z biegłym sądowym.

Pożar składowiska chemikaliów miejscowości Wszedzień koło Mogilna w woj. kujawsko-pomorskim, który wybuchł w poniedziałek wieczorem, został zlokalizowany, czyli nie przybiera na intensywności i nie rozprzestrzenia się - poinformowała nad ranem straż pożarna.

Otrzymaliśmy zgłoszenie o pożarze w poniedziałek o godzinie 20.43. Pożar wybuchł na placu składowym o wymiarach 155x60 metrów kwadratowych, a pożarem objęta została powierzchnia o wymiarach około 30x20 metrów kwadratowych. Chemikalia były składowane w zbiornikach różnej wielkości do 100 i 200 litrów na pryzmie - ustawione jeden na drugim, dochodziło to do trzech poziomów. Ogień nie rozprzestrzenił się na znajdujące się na działce budynki - hala magazynowa, portiernia i dwa ciągi garażowe po 30 i 40 przedziałów - powiedział nad ranem po kilku już godzinach trwania akcji gaśniczej dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.

Z domów w sąsiedztwie pożaru ewakuowano 35 osób, które na noc trafiły do rodzin i znajomych. Nikomu nic się nie stało.

Strażacy nie wykluczają, że trzeba będzie użyć ciężkiego sprzętu do rozgarnięcia spalonej hałdy, tak by mieć pewność, że w jej wnętrzu nie ma już zarzewi ognia. Strażacy z jednostki chemicznej z Bydgoszczy ocenili, że nie ma już zagrożenia dla mieszkańców, ci mogą już wracać do swoich domów. 

W poniedziałek wieczorem strażacy apelowali do mieszkańców we wsi i sąsiednich miejscowości na północ od miejscowości Wszedzień o zamknięcie okien, gdyż w tym kierunku wiał wiatr przenoszący toksyczny dym.

Apelujemy również do gapiów, aby nie przyjeżdżali samochodami na teren akcji, ponieważ tarasują drogę dojazdową do miejsca akcji ratowniczo-gaśniczej, utrudniają ją, narażając siebie na utratę zdrowia i życia - mówił rzecznik straży pożarnej w Toruniu.

Jak nieoficjalnie ustalił nasz dziennikarz Mateusz Chłystun, na wysypisko zwożono odpady z całej Europy, w tym odpady ze szpitali.

Mieszkańcy obawiali się już od jakiegoś czasu szkodliwego wpływu wysypiska na środowisko. W zeszłym roku prosili o interwencję w starostwie powiatowym i w Wojewódzkim Inspektoracie Środowiska, ale jak relacjonują - kończyło się wyłącznie na oględzinach.

Kontrolerzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska badają, czy w czasie pożaru doszło do skażenia gleby i wody.

(j.)