"Chciałem w jakiś sposób pomóc Marzenie, a nie miałem pieniędzy, żeby to zrobić. Postanowiłem więc, że te 50 złotych, które mógłbym wpłacić poświęcę na dojazd do kogoś, kto mnie wylicytuje i zażyczy sobie czegoś ode mnie - tłumaczy Mateusz Morawiec w rozmowie z reporterką RMF FM Magdaleną Wojtoń, który na aukcji wystawił swój czas, aby pomóc chorej na raka koleżance.
Magdalena Wojtoń: Wystawiłeś swój czas, żeby pomóc koleżance. Aukcję wygrało radio RMF FM. Co sobie pomyślałeś w dniu, kiedy zadzwoniliśmy i zaproponowaliśmy, żebyś prowadził program u nas w radiu?
Mateusz Morawiec: Byłem bardzo zaskoczony, bo nie spodziewałem się, że ten dzień może być kontynuacją akcji, a dzięki temu będzie jeszcze możliwość dalszej pomocy dla Marzeny. Przy okazji jestem przekonany, że to o wiele przyjemniejszy czas niż chwile, które mógłbym pędzić na przykład na kopaniu rowów.
Kto był pierwszą osobą, do której zadzwoniłeś po telefonie od nas?
Chyba najpierw podzieliłem się tą informacją ze znajomymi, którzy byli wokół. Byłem wtedy w Cieszynie, gdzie studiuję. Nocowałem u koleżanki w akademiku, więc wszyscy tam mieszkający mieli okazję się dowiedzieć.
Zorganizowałeś z tej okazji imprezę?
Imprezy nie było. Ale było wiele pozytywnych informacji ze strony innych m.in. na korytarzu, gdzie się zazwyczaj spotykamy. Do mojego pokoju co chwilę ktoś przychodził.
Jak Marzena zareagowała na wiadomość o audycji w RMF FM?
Oczywiście była bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie mogła uwierzyć na początku, tak jak i ja z resztą. Bardzo się ucieszyła.
Stresujesz się przed programem?
Bardzo się stresuję, praktycznie cały czas od dwóch tygodni, ale robię to w słusznej sprawie, więc myślę, że mogę się jeszcze postresować.
Zastanawiałeś się już jak będzie wyglądał Twój program? Co powiesz słuchaczom?
Nie. Nie zastanawiałem się nad tym do tej pory. Przemyślę to, co mógłbym w tym programie zamieścić. I myślę, że w przeciągu najbliższych dni, będę intensywnie nad tym myślał.
Przeczytałam na Twoim Facebooku, że myślałeś kiedyś o założeniu swojego radia.
Tak.
Trafiliśmy z propozycją.
Myśleliśmy ze znajomymi nad założeniem malutkiego radia internetowego dla cieszyńskich studentów. Nie wypaliło to ze względu na brak środków finansowych. No, ale nie spodziewałem się nigdy, że wystąpię w stacji o tak dużym zasięgu.
Poprowadzisz program w RMF FM. Gdyby aukcję wygrał ktoś inny mógłbyś przez cały dzień kopać rowy, opiekować się dziećmi. Bałeś się któregoś zadania?
Na wszystko byłem gotowy psychicznie. Właściwie te wszystkie zadania mógłbym podzielić na jakieś trudniejsze i łatwiejsze dla mnie. Wiedziałem jednak, że zrobię wszystko, jeżeli ktoś mnie wylicytuje i czegoś zapragnie...
Skąd pomysł wystawienia swojego czasu na sprzedaż na internetowej aukcji?
Chciałem w jakiś sposób pomóc Marzenie, a nie miałem pieniędzy, żeby zrobić to tak bezpośrednio poprzez wpłatę. Postanowiłem więc, że te 50 złotych, które mógłbym wpłacić, mogę poświęcić na dojazd do kogoś, kto mnie wylicytuje i zażyczy sobie czegoś ode mnie osobiście.
Spontanicznie zamieściłeś ofertę na portalu aukcyjnym?
Tak, ale sam na samym początku nie byłem pewien, czy to jest dobry pomysł i utwierdziła mnie w tym wszystkim Marzena, do której oczywiście napisałem. Na początku z prośbą o zgodę. Gdyby ona w pierwszym momencie skrytykowała ten pomysł, albo gdyby wykazała jakiś dystans do tego wszystkiego, to na pewno bym zrezygnował. Na szczęście Marzena bardzo pozytywnie zareagowała i dzięki temu cała licytacja wystartowała.
I ruszyła lawina.
Tak.
Wiele osób zainteresowało się chorobą Marzeny.
Bardzo dużo osób zaoferowało swoją pomoc. Oczywiście wcześniej też bardzo dużo osób pracowało na to, żeby zebrać pieniądze dla Marzeny. Moja akcja nie była pierwszą akcją. Wcześniej było zorganizowane mnóstwo innych wydarzeń. Jednak dzięki tej licytacji, ludzie zupełnie obcy także mieli możliwość dowiedzenia się czegoś o tej historii i zaczęły spływać oferty wystawienia na aukcję rzeczy ze wszystkich zakątków Polski.
Chwyciłeś ludzi za serce i chyba sam się zdziwiłeś ich reakcją.
Tak, bo nie spodziewałbym się w życiu, że dojdzie do aż takiego rozgłosu. Nie ukrywam, myślałem, że zainteresują się tym wszystkim jakieś media, ale raczej lokalne: gazeta studencka albo coś w tym stylu. Nie pomyślałem o mediach ogólnopolskich.
Ogólnie ludzie, i my jako naród, jesteśmy bardzo dobrzy. I było wiele okazji, żeby się upewnić w tym wszystkim. Takie wydarzenia jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czy tym podobne akcje, pokazują, że potrafimy się zebrać i wspólnie coś zrobić. Więc myślę, że teraz też dla Marzeny, możemy wpłacić tę złotówkę czy dwie na konto i wspólnie zebrać potrzebną kwotę.
Marzena musi być fajną dziewczyną.
Marzena jest przecudowną dziewczyną, wieczną optymistką z gigantycznym talentem literackim, o czym można się przekonać wchodząc na jej bloga: marzenaerm.blogspot.com. Zdecydowanie zasługuje na to, żeby pomóc jej zebrać te pieniądze.
Jesteście bliskimi przyjaciółmi?
Nie, jesteśmy znajomymi, znamy się ze studiów. Marzena studiowało to samo co ja, ale teraz jest na urlopie ze względu na chorobę. Spotykaliśmy się od czasu do czasu na imprezach, na szkoleniach i warsztatach, ale nie spędzaliśmy każdego dnia razem ze sobą.
Powiedz więcej o niej.
Marzena jest bardzo pozytywną osobą, jest wiecznie uśmiechnięta. Choroba nie sprawiła, że uśmiech znikł z jej twarzy, wręcz przeciwnie pojawił się jeszcze bardziej. Co mogę o niej powiedzieć? Poza tym, że jest wieczną optymistką, jest bardzo utalentowana w każdym możliwym zakresie artystycznym, ze szczególnych naciskiem właśnie na literaturę. Sama zresztą powiedziała, że chciałaby napisać książkę, w której spisałaby wszystkie swoje przeżycia związane z chorobą, więc jestem przekonany, że to będzie świetna rzecz.
Jakie masz plany na najbliższe dni?
Nie wiem. Pewnie wrócę z powrotem do domu i postaram się udawać, że wszystko jest po staremu.
Może przed Tobą kariera w radiu... kto wie?
Zobaczymy. To jest bardzo interesująca rzecz dla tych wszystkich osób, które być może miały podobne pomysły, a nie miały odwagi tego zrobić. Czasem takie najdziwniejsze idee czy koncepcje mogą się okazać trafione, więc warto zawsze zaryzykować i spróbować zrobić coś, szczególnie dla innych. I teraz mogę zaświadczyć na swoim przykładzie, że pomaganie może być także bardzo przyjemne.
Ile udało się już zebrać pieniędzy na leczenie Marzeny? Trzeba jeszcze prowadzić zbiórkę?
Tak. Marzena uzbierała do tej pory z wpłat około 40 tysięcy złotych. Tak, jak już wspominałem, na całe leczenie jest potrzebne 200 tysięcy złotych. Mamy już bardzo dużą kwotę, jak na tak krótki okres zbierania pieniędzy, ale jednak wciąż potrzeba ich więcej.
Ty swoją akcją pomagasz jej nie tylko materialnie. Dzięki determinacji dajesz jej ogromną nadzieję.
Ale, tak jak mówię, nie jestem jedyną osobą, która coś robi, która daje jej nadzieję. Jest mnóstwo osób wokół niej, które były też dużo wcześniej z nią, przez cały okres choroby, ci najbliżsi przyjaciele. Ja, tak jak mówiłem, jestem raczej znajomym. I jest mnóstwo osób, które pracowały na zbiórkę tych pieniędzy poprzez jakieś akcje takie, jak przedstawienia teatralne czy warsztaty tańca. Ostatnimi do całej akcji dołączyły osoby rozpoznawalne, więc jest możliwość wylicytowania kolacji z Tomaszem Kamelem i Ulą Klincz. Zapraszam do wejścia na portal aukcyjny i do licytowania. Wszystkie pieniądze zostaną przekazane na Marzenę i te wszystkie drobne prezenty, które przybywają przez cały czas do Marzeny i do fundacji Rak'n'Roll - też będą wystawiane na licytację.
O czym myślisz, gdy wracasz do domu po kolejnym intensywnym dniu, pełnym wywiadów...
Przede wszystkim, to nie pamiętam tego co mówiłem.
Ogromne emocje. To chyba normalne.
Dopiero, jeżeli uda mi się gdzieś to zobaczyć, to wiem co mówiłem. Staram się zrelaksować przy jakieś książce, nie myśleć o tym, tak jakby wyłączyć się na pewien czas, żeby naładować baterię na następny raz.
Umiesz już radzić sobie ze stresem?
Niezupełnie, jest to bardzo stresująca dla mnie sytuacja, ale ponieważ działam w słusznej sprawie, to myślę, że zostanie mi wybaczone to, że zachowuję się w taki sposób.
Pewnie na Twojej uczelni mówi się teraz głównie o Tobie i akcji.
Nie wiem, ponieważ byłem zmuszony zrobić sobie przerwę od zajęć na dwa tygodnie, ale myślę, że jest to jeden z tematów, o którym się, niestety, mówi w Cieszynie.
Chyba "stety"?
"Stety" i niestety, ponieważ dla mnie jest to dość niekomfortowa sytuacja.
Dlaczego niekomfortowa?
Nie lubię, jak się za dużo o mnie mówi, szczególnie w tej sytuacji, kiedy myślę, że na pierwszym miejscu powinna być Marzena, a wiele osób zapomina troszeczkę o niej i to moim kosztem.
Pojawiasz się w telewizji, udzielasz wywiadów. Nie boisz się, że media wykorzystują Waszą historię by podbić oglądalność?
To znaczy ja widzę przede wszystkim dobro, które jest z tym związane, bo staram się zawsze patrzeć na dobrą stronę. Każda informacja, która idzie gdzieś w eter, odbija się w pewien sposób na koncie Marzeny i na tym, jaka kwota będzie statecznie zebrana.
To najlepsze podejście! Chyba zapunktowałeś u swojej dziewczyny.
Może.
Nieśmiało się uśmiechasz. Będę słuchała Twojej audycji.
Magdalena Wojtoń