Bieszczady podczas długiego weekendu przeżywały prawdziwe oblężenie turystów. Było ich ponad 20 tysięcy. Ratownicy górscy interweniowali kilkanaście razy.
Najtrudniej było w sobotę. W ciągu niespełna ośmiu godzin mieliśmy trzy następujące bezpośrednio po sobie akcje -mówią goprowcy. Sprowadzali turystów z Połoniny Wetlińskiej, Caryńskiej i spod Halicza. Opady deszczu sprawiły, że na górskich szlakach było ślisko; często więc wędrówki kończyły się na przykład zwichnięciem nogi w kostce.
Dodatkowo od soboty do wtorku ratownicy GOPR udzielili doraźnej pomocy ponad 20 osobom, które zgłosiły się do ich górskich dyżurek.
Nad bezpieczeństwem turystów przez ostatnie wolne od pracy dni czuwało prawie 30 ratowników górskich.