Politycy koalicji i części opozycji są za opublikowaniem spisu około 500 nazwisk osób, które pełnią ważną rolę w życiu publicznym, a współpracowały ze specsłużbami PRL. O tajnej liście mówił w Kontrapunkcie RMF FM i tygodnika „Newsweek” prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka.
Moim zdaniem jest to sytuacja niezdrowa, albowiem bardzo często osoby te kreują się bądź też występują w roli autorytetów wypowiadających się w sposób bardzo zdecydowany na rozmaitego rodzaju kwestie historyczne czy społeczne. A w świetle informacji, które by wynikały z tej listy raczej nie miałyby moralnego prawa, żeby zajmować takie stanowisko - stwierdził w sobotę Janusz Kurtyka.
Trzeba ujawnić tę listę - mówi Mirosław Orzechowski z Ligi Polskich Rodzin. Bomba zegarowa cyka, bo ta sprawa i tak się wreszcie wyjaśni. Zrobić to trzeba jak najszybciej - zaznacza wiceminister edukacji.
To dramatycznie niezdrowa sytuacja, kiedy nie ma żadnej wiedzy o tych osobach, a ich akta są dla nikogo niedostępne - argumentuje Jan Rokita z Platformy Obywatelskiej. Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej Wojciech Olejniczak uważa natomiast, że wypowiedź prezesa IPN niszczy polskie autorytety: Nie wierzę w to, żeby prawdziwe autorytety na takich listach mogły się znaleźć. Można ich oczywiście dopisywać, ale to będzie działanie sztuczne i nieprawdziwe.
Przeszkodą, która stoi na drodze do opublikowania listy nazwisk, jest niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy lustracyjnej. Możliwe jest jednak upublicznienie fragmentów zestawienia w pracach naukowych.