Cztery zarzuty usłyszał 45-latek, którego wczoraj ścigała policja na Dolnym Śląsku. Podczas pościgu padły strzały. Kierowca - jak się okazało - miał w organizmie ponad 2,5 promila alkoholu.
Wszystko zaczęło się od telefonu na numer alarmowy. Zadzwoniła osoba, która widziała, jak w Lutomierzu w gminie Stoszowice seat uderzył w słup. Po chwili auto odjechało. Świadek zdarzenia przypuszczał, że kierowca może być pijany.
Chwile późnej na krajowej ósemce patrol policji zauważył opisany samochód. Funkcjonariusze próbowali zatrzymać kierowcę, ale ten nie reagował. Ruszyli więc w pościg. W jego trakcie uszkodzone zostały dwa radiowozy.
Po kilku przejechanych kilometrach w Bardzie dwóch funkcjonariuszy ponownie próbowało zatrzymać seata. Policjanci użyli broni. W stronę ściganego samochodu padło kilka strzałów.
Ostatecznie kierowcę udało się zatrzymać, ale dopiero po przestrzeleniu opon. Jak się okazało, mężczyzna miał ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie.
Kierowca seata trafił do szpitala na badania. Jak informuje dziennikarz RMF FM, mężczyzna nie ma poważnych obrażeń. Również funkcjonariusze nie są groźnie poszkodowani.
Mężczyzna usłyszał cztery zarzuty. Odpowie za niezatrzymanie się do kontroli, jazdę w stanie nietrzeźwości, sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, czynną napaść na funkcjonariuszy oraz zniszczenie dwóch radiowozów.
45-latek przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale zasłania się niepamięcią. Sąd podjął decyzję o aresztowaniu mężczyzny na trzy miesiące.
Zatrzymany mężczyzna to recydywista. W tym roku skończył pobyt w zakładzie karnym. Teraz grozi mu do 15 lat więzienia.