Cztery lata temu stracił prawo jazdy, bo rzekomo miał wsiąść nietrzeźwy za kierownicę. Teraz kierowca wywalczył 20 tys. zł za bezzasadne pozbawienie go uprawnień. Sąd apelacyjny wydał wyrok, w którym oddalił apelację Prokuratorii Generalnej RP w tej sprawie.
Jak informuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka w styczniu 2015 roku Maciej Kwiatkowski (dane fikcyjne) odebrał decyzję starosty o cofnięciu mu prawa jazdy na dwa lata. Decyzja zapadła w konsekwencji wyroku sądu rejonowego, w którym stwierdzono, że mężczyzna prowadził samochód, gdy był nietrzeźwy. Pan Maciej nie wiedział o skazaniu. Nie miał też wątpliwości, że doszło do pomyłki: w dniu, gdy rzekomo wsiadł pijany za kierownicę, nawet nie było go w kraju.
Po zapoznaniu się z aktami pan Maciej odkrył, że nietrzeźwy kierowca zatrzymany przez policję nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości. Żeby wprowadzić organy ścigania w błąd, przedstawił się jako pan Maciej. Policja nie próbowała zweryfikować tych informacji, choć dane zawarte w bazie Krajowego Systemu Informacji Policji (w tym fotografia) wskazywały na ewidentne różnice między mężczyznami. Pan Maciej złożył apelację od wyroku skazującego, która została uwzględniona: orzeczenie zostało uchylone, a mężczyzna uniewinniony.
W lutym 2016 roku (blisko cztery miesiące od uprawomocnienia się orzeczenia) po zatrzymaniu pana Macieja przez policję w celu dokonania kontroli drogowej, jego samochód został odholowany, a przeciwko niemu samemu wszczęto dochodzenie w sprawie kierowania pojazdem bez odpowiednich uprawnień.
W 2017 roku pan Maciej złożył pozew, w którym wskazał, że działania organów państwa naruszyły jego godność i dobre imię.
Wyrokiem z 26 lutego 2018 roku sąd okręgowy zasądził na rzecz pana Macieja 20 000 zł od Skarbu Państwa - komendy policji, prokuratury rejonowej. W uzasadnieniu wyroku sąd wskazał, że doszło do oczywistej pomyłki. Zdaniem sądu czynności podjęte przez funkcjonariuszy w celu ustalenia tożsamości osoby, która podała się za pana Macieja były nieprawidłowe. Nie zweryfikowali oni żadnych danych, pomimo tego, że jak wskazuje sąd, adres, który był podawany przez zatrzymanego różnił się z tym, które było w policyjnych systemach. Jednocześnie sąd zwrócił uwagę, że fotografia z wizerunkiem pana Macieja powinna wzbudzić podejrzenia wśród funkcjonariuszy co do prawdziwości danych podawanych przez zatrzymanego. Jednocześnie sąd podkreślił, że prokuratura również dopuściła się uchybień w postaci "braku kontroli prawidłowości weryfikacji tożsamości podejrzanego". Jak wskazał sąd, prokuratura nie zleciła dalszych czynności mających na celu weryfikację tożsamości zatrzymanego. Zdaniem sądu skutkowało to bezprawnym skierowaniem aktu oskarżenia przeciwko panu Maciejowi.
7 maja 2019 roku sąd apelacyjny oddalił apelację Prokuratorii Generalnej RP. W ustnych motywach rozstrzygnięcia sąd wskazał, że funkcjonariusze policji mogli z łatwością stwierdzić, czy osoba zatrzymana jest tą osobą, która znajdowała się na fotografii, którą dysponowała policja. Nawet mimo słabej jakości wydruku różnica była łatwa do dostrzeżenia, bez konieczności sięgania do wiedzy specjalistycznej. Brak jakichkolwiek działań ze strony Policji zmierzających do wyjaśnienia tej rozbieżności musi być oceniony jako bezprawny. Zdaniem sądu sytuacja, w której dochodzi do wydania wyroku skazującego wobec osoby, która co prawda jest fizycznie sprawcą zdarzenia, ale występuje pod cudzymi danymi osobowymi, godzi w dobra osobiste powoda, takie jak jego godność, dobre imię i postrzeganie go w społeczeństwie.
Sprawa jest prowadzona w ramach Programu Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Wyrok jest prawomocny.