Krzysztof Rutkowski nie powinien oceniać działań policji - podkreśla rzecznik komendanta głównego inspektor Mariusz Sokołowski. Jednocześnie odpiera zarzuty, jakoby funkcjonariusze zaniechali jakichś czynności śledczych. Dodał, że pewne działania detektywa utrudniają pracę policjantom.
Po otrzymaniu informacji o zaginięciu dziecka policja podjęła i nadal prowadzi niezbędnie działania mające na celu wyjaśnienie tej sprawy - zapewnia rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Zarzuty, że funkcjonariusze nienależycie wykonują swoje obowiązki, są nieuprawnione - dodał rzecznik; zaznaczył, że każda czynność policji jest wykonywana na podstawie przepisów prawa. W przeciwnym wypadku policjanci naraziliby się na odpowiedzialność - skomentował.
Przyznał także, że pewne działania Krzysztofa Rutkowskiego utrudniają pracę funkcjonariuszy. (...) Pojawia się pytanie, czy tutaj nie mamy do czynienia z akcją reklamową, a to nie pomaga postępowaniu policji. Nie bierze się także pod uwag emocji najbliższych dziecka - powiedział Sokołowski.
Podkreślił, że zawsze w takim przypadku rozpatruje się kilka wersji zdarzenia i prowadzi się działania poszukiwawcze. Jak dodał, od początku jedną z wersji branych pod uwagę przez śledczych jest udział członków rodziny.
Materiały pana Rutkowskiego mogą być dla nas jakąś wskazówką, ale na pewno nie mogą być dowodem. Zresztą to będzie podlegało ocenie prokuratora. Dla nas dowodem w prowadzonym śledztwie będą przede wszystkim zeznania złożone do protokołu przez matkę, innych członków rodziny i innych świadków - skomentował rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska.
Rzecznik odpierał też zarzuty, jakoby policjanci zaniechali jakichś czynności śledczych. Mówienie o tym, że policjanci nie sprawdzili jakiegoś wycinka, jest nieprawdą - podkreślił, zaznaczając, że procedura nie pozwala mu na tym etapie wchodzić w szczegóły działań operacyjnych policji.
Pytany o sposób działania Rutkowskiego podczas rozmowy z Katarzyną W. (co widać na nagraniach), oraz dopuszczalność swoistej prowokacji, jaką zastosował, by skłonić kobietę do udzielenia informacji (powołując się na rzekomych świadków), Gąska powiedział, że było to wbrew regułom obowiązujących policję czy prokuraturę. Nasze działanie reguluje Kodeks postępowania karnego. Musimy stosować się do regulacji zawartych w przepisach - powiedział rzecznik. Podkreślił, że informacje przekazane przez Rutkowskiego podczas mysłowickiej konferencji nie wniosły do śledztwa niczego nowego.
Żadna z informacji podanych przez pana Rutkowskiego na konferencji prasowej nie była dla nas nowością. Wszystkie informacje, które pan Rutkowski przekazywał jako nieznane policji, były nam oczywiście znane i to znacznie wcześniej, niż zostały one ujawnione na spotkaniu z dziennikarzami - powiedział rzecznik śląskiej policji. Przypomniał, że policja od samego początku śledztwa brała pod uwagę wersję, że zniknięcie dziewczynki spowodował ktoś z najbliższej rodziny. Mamy na to potwierdzenie nawet w pisemnych materiałach, które były przygotowywane przez policjantów na samym początku - powiedział.
Podinsp. Gąska, odnosząc się do opinii Rutkowskiego o rzekomych różnicach w podejściu do śledztwa przez policjantów z Sosnowca oraz tych z komendy wojewódzkiej w Katowicach, podkreślił również, że funkcjonariusze z obu jednostek działali wspólnie.
Od samego początku podkreślałem, że do grupy operacyjno-śledczej, powołanej w tej sprawie przez komendanta wojewódzkiego, zostali włączeni właśnie policjanci z Sosnowca, którzy od początku zajmowali się tą sprawą, oraz doświadczeni policjanci z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej - powiedział rzecznik.
Jego zdaniem sosnowieckich policjantów włączono do grupy m.in. dlatego, by nie było ani chwili przerwy w działaniach policyjnych. Dzielenie policjantów sosnowieckich i tych z komendy wojewódzkiej jest nieuprawnione, bo w grupie pracują policjanci z obu jednostek - podkreślił Gąska. Według rzecznika Rutkowski nie powinien oceniać działań policji, nie wiedząc dokładnie, co i w jaki sposób robili policjanci w ramach śledztwa. Pan Rutkowski nie miał dokładnej wiedzy o działaniach policji, więc taka ocena jest nieuprawniona - powiedział podinspektor.
Policja informuje, że Krzysztof Rutkowski nie ma obecnie licencji detektywistycznej.
Karnista mec. Łukasz Chojniak, odnosząc się do informacji przedstawionych na piątkowej konferencji Rutkowskiego, powiedział, że w sprawie zaginięcia dziecka w sensie procesowym nadal nic nie wiadomo i trudno formułować jakiekolwiek wnioski. Informacje, jakie zostały upublicznione w piątek, powinny zostać przekazane policji i organom śledczym i to one powinny zadecydować, czy ujawniać je opinii publicznej. Każdy inny sposób działania jest nieprofesjonalny i mimo czystych intencji może utrudnić postępowanie w sprawie - dodał.
Chojniak przypomniał, że matka dziecka nie jest osobą podejrzaną i nie ma przedstawionych żadnych zarzutów. Walor dowodowy ujawnionego nagrania rozmowy z matką jest znikomy, bo nie znamy na przykład kontekstu rozmowy, zaś kobieta w jej trakcie była w stanie bardzo dużego napięcia emocjonalnego - zaznaczył. Jak podkreślił, tego typu spraw "nie wolno oceniać emocjonalnie".
Początkowo matka utrzymywała, że dziecko zostało uprowadzone z wózka. W czwartek powiedziała Krzysztofowi Rutkowskiemu, że było inaczej; wskazała też miejsce domniemanego ukrycia ciała. Dotychczas jednak, mimo poszukiwań, dziecka nie znaleziono. Fragment swojej rozmowy z matką Rutkowski zaprezentował na konferencji prasowej w Mysłowicach.