Według rzecznika PiS Adama Hofmana, nie ma teraz sensu rozmawiać o debatach i można do tego wrócić przed samymi wyborami. Rzecznik rządu Paweł Graś deklaruje natomiast, że PO jest gotowa do debaty w każdej chwili. SLD i PSL wątpią, czy do debaty dojdzie, gdyż PiS boi się porażki.
Wrócimy do tego przed wyborami, wtedy, kiedy w normalnych demokracjach te rozstrzygnięcia mają miejsce. Dziś już nie ma na to czasu, trzeba rozmawiać z Polakami, jeździć spotykać się, wrócimy do rozmowy przed wyborami - twierdzi Hofman.
Paweł Graś podkreśla z kolei, że skoro PiS odmówił debaty z PO wykonując przy tam "chocholi taniec", to Platforma będzie rozmawiać z Polakami. Deklaruje jednak, że PO jest gotowa do debat w każdym miejscu i czasie. Jeśli znajdą się organizatorzy na neutralnym gruncie tych debat, przedstawicieli PO na pewno na nich nie zabraknie - zapewnia.
Jutro, między innymi o debatach, z szefami sztabów wszystkich partii zasiadających w Sejmie chce rozmawiać szef sztabu wyborczego Sojuszu Stanisław Wziątek. Polityk przyznaje jednak, że PiS nie jest raczej zainteresowany debatami, ponieważ ma świadomość, że może w nich przegrać. Nawet, jeżeli pojawiają się pomysły merytoryczne, to brak umiejętności ich zaprezentowania powoduje, że mogą na tym stracić - ocenia.
Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski twierdzi, że do żadnej debaty z PiS nie dojdzie. Politycy jak chcą debaty, to ją stworzą. Natomiast prezes Kaczyński przegrał poprzednią debatę i przegrał przez to wybory. Ma w związku z tym uraz do debat i na pewno debaty nie przyjmie - mówi Żelichowski.
Jego zdaniem, gdyby Kaczyński chciał jednak uzyskać trochę wsparcia miękkiego elektoratu, zaryzykowałby debatę. Jeśliby ją wygrał, to przyciągnąłby do siebie trochę ludzi, jeżeli by ją przegrał, to i tak jego stały elektorat by na niego zagłosował - uważa szef klubu PSL.