LOT podejmie kroki prawne w związku z incydentem w samolocie lecącym z Chicago do Warszawy. Mężczyzna nie dość, że się awanturował się, to jeszcze uderzył stewardessę. Obezwładnili go czterej pasażerowie. "Tygodnik Podhalański" podał, że pilot musiał lądować na Islandii, gdzie wysadzono agresywnego mężczyznę.
Nad Atlantykiem jeden pasażerów zaczął się zachowywać wyjątkowo agresywnie - opowiada rzecznik LOT-u Leszek Chorzewski. Zaatakował stewardessę, gdy ta próbowała powstrzymać go przed otwarciem okna. Uderzył ją. Wtedy do akacji włączyło się czterech pasażerów, który go obezwładnili. I to z niemałym trudem, bo to duże chłopisko było - zaznacza.
Pilot zdecydował o lądowaniu w Kevlaviku. Napastnika wyprowadzono w kajdankach. Wysiadł także jeden z jego towarzyszy. Jak twierdzi islandzka policja, obaj pasażerowie byli pod wpływem narkotyków.
Jak dodaje Leszek Chorzewski, LOT będzie się domagał zwrotu kosztów za nadplanowe lądowanie, dodatkowe paliwo, spóźnienie, a także za bilety pasażerów, którzy nie zdążyli na samoloty przesiadkowe. Minimalna kwota, to kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
W niedzielę samolot wyleciał o godz. 21.50 czasu amerykańskiego z Chicago. W Warszawie miał wylądować w poniedziałek o godz. 14.15. Był opóźniony o ponad dwie godziny.