Pałac Prezydencki przejął szykowanie ustawy o opiekunach osób niepełnosprawnych. To właśnie ministrowie Andrzeja Dudy mają w ciągu najbliższych tygodni złożyć w Sejmie projekt, którego już od lat domagają się rodzice niesamodzielnych dzieci.
Zmienić mają się dwie rzeczy. Po pierwsze, opiekunowie niepełnosprawnych mają dostać prawo pracy. Dziś jeżeli zaczną dorabiać, to stracą świadczenie opiekuńcze na poziomie niespełna 2,5 tys. zł.
Po drugie, nowa ustawa ma zrównać statut opiekunów dzieci i dorosłych niepełnosprawnych. Ci pierwsi dostają bowiem 2,5 tys. zł wsparcia, jeżeli rezygnują z pracy zawodowej, ci drudzy tylko 620 zł.
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, to są problemy, o których głośno mówi się od lat. Do tej pory nikt się jednak nimi nie zajął, ponieważ politycy zazwyczaj interesują się problemami niepełnosprawnych tylko jak są wybory, protesty albo jak zajmą się tym media. Mało komu zależy na ustawie, która sporo kosztuje. Przez lata właśnie ten koszt był głównym argumentem przeciwko umożliwieniu łączenia pobierania zasiłku z normalną pracą zarobkową.
Od 1 stycznia opiekun dziecka niepełnosprawnego dostaje 2458 zł świadczenia pielęgnacyjnego, jeśli zrezygnuje z pracy. Wcześniej wynosiło 2119 zł.
Opiekun nie może jednak dorobić ani złotówki - inaczej takie świadczenie straci.
2119 złotych - to świadczenie pielęgnacyjne, które dostaje bez względu na liczbę dzieci z niepełnosprawnością. Mogłabym urodzić np. siedmioro dzieci, z czego pięcioro byłoby z niepełnosprawnością i też dostawałabym kwotę 2119 i wtedy staję się zakładniczką systemu. Biorąc to świadczenie, nie mogę wykonać żadnej pracy, nawet umowy o dzieło - mówiła w grudniu w Popołudniowej rozmowie w RMF FM pisarka Agnieszka Szpila, autorka głośnego tekstu publicystycznego o życiu z osobami niepełnosprawnymi, prywatnie matka dwóch niepełnosprawnych córek.