Przed wejściem do taksówki w Poznaniu, warto wcześniej sprawdzić, z kim się jedzie. Niektórzy kierowcy podszywają się pod korporacyjne oznaczenia i nabierają nieświadomych pasażerów. Oszuści nie tylko dyktują wyższe ceny, ale też dodatkowo zawyżają opłaty, przełączając w mieście taksometr na taryfę pozamiejską.
Dwa takie przypadki ujawniła kontrola taksówkarzy w nocy z 30 listopada na 1 grudnia. Samochody na dachach miały świetlne oznaczenia łudząco podobne do tych z konkretnych korporacji. Dopiero z bliska było widać, że oznaczenia są bardzo podobne, a nie identyczne. Klienci taksówek z reguły jednak wnikliwie "kogutom" się nie przyglądają.
Pasażerowi często korzystają z usług korporacji nie tylko z wygody, ale i dla zniżek. Jazda z taksówkarzem oszustem oznacza jednak raczej zwyżkę opłaty. Jeden z nich przełączył dodatkowo w mieście taksometr na taryfę pozamiejską i tak zawyżył opłatę, że dostał mandat w wysokości 500 zł.
Klienci w obu samochodach byli całkowicie zaskoczeni, że pojazdy nie należą do korporacji. Jak twierdzą policjanci, czuli się oszukani tym, że kierowcy podszywali się pod taksówkarskie stowarzyszenia, z których usług chcieli skorzystać.
Kontrole przeprowadziły policja, ITD, Urząd Skarbowy i miejscy urzędnicy. Sprawy obu kierowców zostały skierowane do poznańskiej prokuratury. Grozi im m.in. utrata licencji.
Już w listopadzie policja zajęła się taksówkarzami, którzy oszukują pasażerów w Poznaniu, włączając w mieście droższe taryfy pozamiejskie. Stawka za jazdę w korku może wtedy wynieść nawet 300 złotych za godzinę.Tzw. czasówka włącza się automatycznie w trakcie jazdy, kiedy pojazd porusza się z prędkością poniżej 20 km/h, kiedy stoi w korku lub ewentualnie kiedy stoi na czerwonym świetle - wyjaśniał wtedy Krzysztof Zandecki z poznańskiego magistratu.
Pasażerowie mogą łatwo łapać oszustów. Wystarczy jedynie wziąć paragon. Nie wszyscy jednak o tym pamiętają.
Dzięki kontrolom od początku roku licencje straciło w Poznaniu ponad dwudziestu oszustów.