Oskarżenia padły, a dowodów wciąż nie pokazano - piąty dzień po wypowiedzi Antoniego Macierewicza na temat rzekomej współpracy szefów polskiej dyplomacji z KGB nie wiadomo, na jakiej podstawie wiceszef MON sformułował oskarżenia. List w tej sprawie dostał szef resortu – i wciąż się z nim zapoznaje.
Treść pisma jest tajna. Jak nieoficjalnie dowiaduje się RMF FM, list to zaledwie jedna kartka. Jednak nawet tego nie udało się potwierdzić w resorcie. - Nie chciałbym się w zakresie tego dokumentu publicznie wypowiadać. Powinniśmy to zostawić ministrowi Sikorskiemu - stwierdził rzecznik MON Piotr Paszkowski.
Sam minister w poniedziałek wraca z urlopu. Być może wtedy przedstawi swój komentarz do oskarżeń, sformułowanych przez Macierewicza. Znaczące jest to, że na korytarzach MON-u w kontekście całej sprawy słychać pytanie: Co zrobić z tym gorącym kartoflem?