Jeżeli znajdzie się ktoś, kto poręczy za poznańskiego imama, to decyzja o jego wydaleniu może zostać "skorygowana" – zapowiedział szef BBN Marek Siwiec. Nakaz wydalenia z kraju Ahmeda Ammara wydał wielkopolski wojewoda na wniosek ABW.

Według Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dalszy pobyt w Polsce Ahmeda Ammara stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa oraz porządku publicznego. Dlaczego? Wie to tylko Agencja, ale swoją wiedzą nie chce się dzielić nawet z imamem: Uzasadnienie tej opinii jest informacją niejawną - wyjaśnia ABW. Każdy człowiek ma prawo dowiedzieć się, z jakiego powodu on jest zagrożeniem - odpowiada muzułmanin. Na razie jednak Ammar może się tylko domyślać, dlaczego.

Imam z Wielkopolski jeździ po kraju z wykładami m.in. o dżihadzie. I choć brzmi to groźnie, to trzeba podkreślić, że na wykłady zapraszają go renomowane uczelnie czy stowarzyszenia studenckie odwołujące się do chrześcijańskich tradycji. Ammar nie ukrywa też, że jest przeciwnikiem wojny Iraku i polskiej obecności w tym państwie. Ale czy wyrażanie opinii na ten temat, to wystarczający powód, by wydalić kogoś z kraju i to po 14 latach? – pyta Jemeńczyk.

Ammar pisze pracę doktorską o islamie w prawie międzynarodowym. A ABW – jak twierdzi prof. Jan Sandorski, który z Jemeńczykiem pracuje na wydziale nauk społecznych poznańskiego uniwersytetu, tego prawa nie respektuje. Komitet praw człowieka podkreśla, że decyzje tego rodzaju nie mogą być arbitralne, muszą to być zarzuty konkretne.

Na razie ABW nie zamierza zmieniać swojej negatywnej opinii o Ammarze, a on na razie nie chce wyjeżdżać - chce dokończy doktorat.