Po kilkunastogodzinnych poszukiwaniach odnaleziono siedmioletniego chłopca, który zaginął w sobotę w Ustce w Pomorskiem. Jest cały i zdrowy. Wszystko jest w porządku - powiedział RMF FM Jacek Bujarski, rzecznik policji w Ustce. Borysa poszukiwało około 350 osób - policjantów, strażników granicznych, strażaków, żołnierzy i mieszkańców miasta.
Policja nie wyklucza, że Borys chciał uciec z domu. Posłuchaj:
Z naszych ustaleń wynika, że noc spędził w mieszkaniu jednej z usteckich rodzin, gdzie trafił po tym, jak znalazł go na ulicy przypadkowy mężczyzna. Osoby, u których nocował Borys nie są znajomymi jego rodziców - powiedział funkcjonariusz. Mężczyzna ten na chwilę obecną nie jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego dopiero w niedzielę starał się, aby dziecko dotarło do domu, do mamy. Brak wyobraźni spowodował, że zorganizowano działania poszukiwawcze na tak szeroką skalę. Wystarczyłby jeden telefon i nie byłoby tego tematu - zaznaczył Bujarski. Przesłuchany mężczyzna twierdzi, że dopiero rano chłopiec mu powiedział, gdzie mieszka.
Reporterowi RMF FM Wojciechowi Jankowskiemu udało się porozmawiać z chłopcem i jego matką. Posłuchaj:
Chłopiec zaginął w sobotę po południu. Nad ranem szukało go już kilkaset osób. Do akcji włączono również policyjny śmigłowiec.
W sobotę ostatni raz siedmiolatka widziano w okolicy ośrodka wypoczynkowego "Radość", gdzie bawił się z kolegą. Tam się z nim rozstał i miał pójść do domu, który znajduje się na leżącej ok. 200 metrów dalej ul. Słowiańskiej. Borys jednak tam nie dotarł.