Pochodzący ze Stalowej Woli nurek Sebastian Marczewski zmarł we Włoszech w trakcie próby bicia rekordu świata w nurkowaniu. Jak podał prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny, do tragedii doszło w jeziorze Garda.
"Otchłań, która zatrzymała naszego wspaniałego Mieszkańca była wielką pasją i wyzwaniem, które chciał pokonać swoją odwagą, siłą i determinacją. Nigdy wcześniej nie spotkałem takiej Osoby, o takim żarze do zadania, które stawia przed sobą. W tym wszystkim zawsze cechowała Weterana z Afganistanu wielka odpowiedzialność i profesjonalizm. Zawsze powtarzał, że bezpieczeństwo ponad wszystko. Kochał ludzi, cieszył się każdym gestem wsparcia w jego odważnych projektach. Przed atakiem w Afganistanie udało mu się zdobyć połowę Korony Świata, bo zanim został ranny, uprawiał alpinizm wysokogórski. Dwukrotnie wszedł samotnie zimą na Mont Blanc we Francji zwany Dachem Europy, zdobył Kilimandżaro w Tanzanii i najwyższy szczyt Kaukazu - Elbrus" - napisał prezydent Stalowej Woli. "Stalowy Człowieku ze Stalowej Woli, Seba jak chciałeś by do Ciebie mówiono, pochłonęła Cię Twoja pasja, głębia jeziora Garda... Ty na zawsze pozostaniesz w głębi naszych serc za to jak wspaniałym Człowiekiem byłeś dla nas. Wiem również, że już planujesz nowy rekord do pobicia w niebie" - dodał.
Sebastian Marczewski był żołnierzem 3 Batalionu Inżynieryjnego w Nisku i weteranem poszkodowanym w Afganistanie. W 2016 roku dokonał ekstremalnego rekordowego przenurkowania wzdłuż po dnie jeziora Hańcza.
We włoskim jeziorze Garda Marczewski zamierzał zejść na głębokość 333 metrów.