W stolicy późnym wieczorem trwała obława na sprawców napadu na warszawskim Mokotowie. W przebraniu robotników zaatakowali właściciela kantoru walut, który ulicą Wołoską szedł z utargiem w stronę banku. Aby go obezwładnić, napastnicy użyli gazu. Dwóch z czterech mężczyzn jest już w rękach policji.
W trakcie napadu sprawcy wyrwali mężczyźnie plecak, w którym znajdowały się pieniądze - nawet kilkaset tysięcy złotych. Całe zdarzenie widziało dwóch dzielnicowych, którzy natychmiast podjęli interwencję. Z ich broni padły dwa strzały ostrzegawcze.
Napastnicy wsiedli wówczas do czekającego na nich samochodu. W pościg za bandytami ruszyli funkcjonariusze.
Kilka kilometrów dalej, na ulicy Puławskiej, napastnicy uszkodzili kilka samochodów, a potem wpadli w poślizg, rozbili swoje audi i zaczęli uciekać pieszo.
Policjantom udało się zatrzymać 2 osoby, dwie pozostałe wciąż są poszukiwane. Odzyskano także plecak z zawartością.
Nikomu nic się nie stało, nie ma osób rannych, czy poszkodowanych - poinformował rzecznik stołecznej policji asp. sztab. Mariusz Mrozek.
Mrozek zaznaczył, że akcja powiodła się, ze względu na zdecydowaną i konkretną reakcję dzielnicowych. To było bardzo zdecydowana i konkretna reakcja dzielnicowych. Widzieli co się dzieje, nie bali się oddać strzałów ostrzegawczych i skutecznie przeprowadzili pościg - ocenił.
Wszystko wskazuje na to, że nie był to przypadkowy napad. Sprawcy musieli wiedzieć, że napadnięty przez nich mężczyzna jest właścicielem kantoru.
(łł)