Czy Grzegorz Schetyna opuści namiot wezyra? Czy może raczej zaprosi do niego swoich potencjalnych rywali, razem z nimi niosąc dalej sztandar PO? Najbliższe tygodnie powinny przynieść odpowiedzi na te pytania. Ale nie muszą wcale wyjaśnić, jakiej Platformy Obywatelskiej chce sama Platforma...
Chcemy znowu zwyciężać! Chcemy zwyciężać z tymi, którzy niweczą zaufanie Polaków w lepszą przyszłość, próbują zawrócić naszą Ojczyznę z europejskiej drogi, z rozwoju gospodarczego, budowania społeczeństwa obywatelskiego, ze ścieżki europejskiej. Tak mówił Grzegorz Schetyna, kiedy w styczniu 2016 roku członkowie Platformy Obywatelskiej zdecydowali, że to on będzie ich kapitanem. Zrobimy wszystko, żeby odbudować zaufanie do Platformy Obywatelskiej, żebyśmy znowu byli gotowi do wygrywania wyborów, bo to dzięki zaufaniu wszystko osiągnęliśmy - zapewniał. A Bogdan Wenta wręczał mu piłkę, która miała symbolizować przyszłe zwycięstwa zespołu Grzegorza Schetyny.
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisał wtedy, że na czele PO stanął "człowiek trików, przebiegłości i - w razie konieczności - okrucieństwa". Swoje zwycięstwo osiągnął w wyścigu, w którym został sam na placu boju. Inni kandydaci wycofali się wówczas z walki o przywództwo w partii. W jakim miejscu jest dzisiaj - i Platforma, i jej lider?
Profesor Łukasz Młyńczyk z Instytutu Politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego ocenia, że Grzegorz Schetyna przechodzi polityczny kryzys wieku średniego. Epigon Donalda Tuska, który nie chciał być jak on tak bardzo, że działał odmiennie, a liczył na identyczny splendor. Nie brnie w subtelności, co rzadko zwiastuje sukces w polityce, poza chwilowym przykuciem uwagi - komentuje politolog i dodaje, że szef Platformy Obywatelskiej nie jest skłonny do oddania władzy - raczej nie ze świadomości przerwanej biografii, ale z powodu wręcz chorobliwej ambicji, a także - co niemniej ważne - kompleksu Tuska i Kaczyńskiego, którym udało się spiąć klamrą własne biografie polityczne.
Jaki rozdział w swojej biografii zapisze teraz Grzegorz Schetyna? I kto ostatecznie sięgnie po władzę w Platformie Obywatelskiej? Wszystko ma stać się jasne w najbliższych kilku tygodniach. To będzie nie tylko polityczny spektakl, ale też doskonała okazja do sprawdzenia, w jakiej kondycji jest największa partia opozycji. Bo - jak zauważa doktor habilitowany Sławomir Sowiński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego - publiczny wybór władz partii jest dla niej zawsze szansą. Przykuwa uwagę, daje możliwość pokazywania potencjału ugrupowania i zdrowych ambicji jej polityków. Na drugim biegunie jest jednak zagrożenie, które pojawia się, gdy procedura wyborcza nie jest dobrze przygotowana lub jest tylko pozorna. Łatwo zamienić się może w polityczny pastisz, bardziej partii szkodząc niż pomagając - zauważa badacz z UKSW. Dlatego jeśli wybory w PO mają być dla tej partii początkiem drogi do odpowiedzialności za państwo, a nie kolejnym środowiskowym i coraz mniej zrozumiałym publicznym przeciąganiem politycznej linii, partia potrzebuje głębokiej refleksji. Podstawowe zaś pytanie na jakie PO powinna dziś sobie odpowiedzieć brzmi nie tyle, kto ma ją poprowadzić, ale po co, i pod jakim sztandarem? - mówi Sowiński.
Bogdan Zdrojewski, który chce walczyć o przywództwo w PO i głośno o tym mówi, przekonuje, że jeśli jego partia się nie zmieni, może nie przetrwać w obecnym kształcie i z obecnym szyldem. De facto jesteśmy nad przepaścią - bije na alarm były minister kultury i podkreśla, że Platformie nie wystarczy już tylko lifting, bo - jak mówi - jego formacja ma na swoim koncie wiele grzechów, które doprowadziły ją do "niezwykle szerokiego kryzysu". Senator Zdrojewski wylicza tu brak wiarygodności i deficyty konsekwencji. Wskazuje na kłopoty z demokracją w PO i brak transparentności w podejmowanych decyzjach, a także w ich komunikowaniu. Za dużo jest tych błędów, za dużo jest tych wad, aby można było przejść obok nich obojętnie. Z tego powodu mówię, że lifting nie wystarczy. Zmiany powinny być dość głębokie - mówi Zdrojewski. Zwraca uwagę na kolejne porażki wyborcze i wskazuje, że odpowiada za nie szef ugrupowania. Przekonuje, że jeśli nie będzie wymiany lidera, PO czeka jeszcze jedna porażka - w wyborach prezydenckich 2020. Grzegorz Schetyna ma swoje zalety, ma swoje osiągnięcia. Bez wątpienia przez te ostatnie lata pracował w dzień, w noc niezwykle intensywnie. Tylko niestety efektu zabrakło - przekonuje Bogdan Zdrojewski. Przypomina jednocześnie zapowiedzi lidera PO, z których wynikało, że weźmie on odpowiedzialność za swoje porażki.
O tym, że to zbyt ostre diagnozy mówi głośno Tomasz Siemoniak. Wiceprzewodniczący PO ocenia, że wrocławski senator sięga po mocne sformułowania, bo "w niekonwencjonalny sposób ubiega się o przywództwo". Siemoniak przekonuje, że jego formacja jest w dobrej formie. W partiach, które stoją nad przepaścią, nie toczy się rywalizacja o władzę - mówi i dodaje, że jeśli są emocje i jest konkurencja wewnętrzna to znaczy, że mamy do czynienia z demokratyczną partią, w której toczy się żywa dyskusja. Dopóki są w Platformie ludzie, którzy mówią: "Chcę być jej szefem, było źle - a za mnie będzie świetnie" - to jest bardzo dobrze, bo to znaczy, że partia żyje, jest o co walczyć. I temu kibicuję - komentuje Tomasz Siemoniak. Przyznaje, że popiera Grzegorza Schetynę i namawia go, żeby wystartował w wyborach, walcząc o kolejną kadencję w fotelu przewodniczącego. Choć zaraz dodaje, że jest ciekawy, kto jeszcze zgłosi się do tego wyścigu.
Może to być Borys Budka. Przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej jest zwolennikiem gruntownych zmian w partii. Mówi o remoncie i innym sposobie funkcjonowania formacji. Oczekuje nowej dynamiki w PO. Na nowe liczy też Joanna Mucha, która również może wystartować w wyborach szefa ugrupowania. Z deklaracją czeka na oficjalne ogłoszenie partyjnego kalendarza wyborczego. Lubelska posłanka przestrzega swoją formację przed usychaniem i przekonuje, że z obecnym przewodniczącym Platforma będzie tkwiła w miejscu, ułatwiając Lewicy zdobywanie coraz większej przestrzeni na scenie politycznej.
Zmiany są dobre - mówi Róża Thun i dodaje, że od czasu do czasu jest potrzebna wymiana przewodniczącego. Eurodeputowana zwraca uwagę na to, co wydarzyło się w Nowoczesnej, gdzie - jak mówi - Katarzyna Lubnauer wyciągnęła wnioski ze słabych wyników wyborczych. I nastąpiła zmiana. Odpowiadając na pytanie o to, czy taki scenariusz potrzebny jest też Platformie Obywatelskiej, europosłanka stwierdza, że trzeba słuchać wyborców. Bardzo wiele osób uważa, że dobrze by było, żebyśmy zmienili szefa, mimo ogromnych zasług, które Grzegorz Schetyna ma dla Platformy i dla budowania Koalicji - raz Europejskiej, potem Obywatelskiej. Nie chciałabym, żeby tak to brzmiało, że on się nie nadaje. Tylko ewidentnie od czasu do czasu twarz powinna się zmieniać. Róża Thun przekonuje jednocześnie, że w PO jest wielu polityków, którzy mogliby stać się nową twarzą partii. I - co nie mniej ważne - jest wielu polityków, którzy są gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność. Ona sama jednak kandydować nie zamierza. Jak mówi - nie ma takich ambicji.
Podobnie Julia Pitera, która sytuację Platformy Obywatelskiej opisuje w mocnych słowach. Mówi, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało kolejne już wybory "w następstwie nieudolności organizacyjnej PO". Była europosłanka widzi problem z demokracją w swojej partii. Nie ma w Platformie Obywatelskiej forum, gdzie można się podzielić swoimi uwagami - mówi i dodaje, że jest problem z grą zespołową w drużynie PO. Jej zdaniem głosy poszczególnych posłów, często z dużym doświadczeniem, nie są brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji w gabinecie Grzegorza Schetyny.
Lidera Platformy Obywatelskiej broni Jacek Jaśkowiak. Przekonuje, że trudno znaleźć w PO innego polityka, który miałby takie umiejętności zarządzania partią, jak obecny lider. W tygodniku "Wprost" prezydent Poznania podkreślał, że należy docenić przewodniczącego PO za to, co udało mu się zrobić w ostatnich kilku latach. Pamiętam czas, gdy Schetyna przejmował PO. Wyciągnął partię z poziomu 8 procent poparcia w sondażach na poziom 30 procent, uporządkował struktury i je uspokoił. Udało mu się przy tych uwarunkowaniach uzyskać całkiem dobry wynik w wyborach samorządowych, czego przykładem są zwycięstwa opozycji w gminach, miastach i województwach. Uważam, że wynik do europarlamentu też był mniej więcej na poziomie równowagi, jeśli chodzi o liczbę głosów - przekonywał prezydent Poznania.
Także poseł Paweł Poncyljusz, który zamierza zapisać się do PO, przekonuje, że Grzegorz Schetyna powinien nadal kierować partią, dzieląc się jednak władzą z innymi. Polityk Koalicji Obywatelskiej proponuje, żeby w zarządzanie Platformą włączeni zostali ci, którzy chcieliby zająć miejsce obecnego przewodniczącego. Należy do tego "namiotu wezyra" dopuścić kilku tych, którzy aspirują dzisiaj. I z jednej strony mamy uspokojenie w Platformie, z drugiej - ci, którzy dzisiaj aspirują będą mieli szansę na samorealizację - przekonuje Poncyljusz.
Podobny scenariusz proponuje Sławomir Sowiński. Politolog z UKSW zauważa, że obok wszystkich, dobrze już opisanych, słabości politycznych, przewodniczący Schetyna ma dwa mocne atuty w wewnątrzpartyjnej rywalizacji. Pierwszy, i wcale nie banalny, to przeprowadzenie partii przez najtrudniejszy w jej historii czas. Fakt, że pod jego przewodnictwem PO nie podzieliła ani losu AWS, ani SLD, ani PiS (w którym po roku 2010 doszło przecież do frond), zdobywając na końcu aż 5 milionów głosów - przekonuje Sowiński. Atut drugi to brak konkurenta o podobnym doświadczeniu, biografii, zdolności prowadzenia wewnętrznej gry politycznej - dodaje politolog. Przyznaje jednocześnie, że trudno nie słyszeć powszechnego wołania o zmiany personalne w PO. W związku z tym - jak mówi - warunkiem dalszego przywództwa Schetyny jest przede wszystkim odważny publiczny bilans ostatnich czterech lat Platformy oraz propozycja interesującego i porywającego politycznego sztandaru. Potrzebna też jest gra zespołowa. Chodzi o podzielenie się przywództwem i odpowiedzialnością z grupą młodszych, bardziej dynamicznych liderów - komentuje Sławomir Sowiński.
Jakiego lidera potrzebuje dzisiaj Platforma Obywatelska? Na pewno skutecznego. Tylko co to dokładnie oznacza? Profesor Dorota Piontek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przekonuje, że kluczowa jest odpowiedź na pytanie o strategiczny cel Platformy - czy chodzi jej o trwanie na pozycji największej partii opozycyjnej, co może być ryzykowne, czy raczej o skuteczną walkę o władzę? Jeśli to drugie, to potrzeba lidera, który potrafi skupić wokół siebie członków partii i jednocześnie przekonać do programu partii (musi być program!) nie tylko jej lojalnych wyborców. Człowieka wiarygodnego własnymi dokonaniami, mającego jasno zdefiniowany cel i wizję jego realizacji, o wysokich kompetencjach komunikacyjnych, autentycznego, zaangażowanego, pracowitego i ambitnego. Miałby to być człowiek sprawny nie tylko w kontaktach z mediami, ale przede wszystkim z wyborcami wywodzącymi się z różnych grup społecznych. A do tego polityk potrafiący mobilizować do działania. Wiarygodność, autentyczność, kompetencja i wiara w możliwość osiągnięcia sukcesu - to tylko tyle i aż tyle - kwituje profesor Piontek. Z kolei doktor Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. komunikacji strategicznej, przekonuje, że to powinien być ktoś, kto ma wizję na najbliższe lata i ktoś, kto pozwoli Platformie Obywatelskiej wyjść z marazmu. Potrzebny jest lider, który wyjdzie z narracji anty-PiS-u i będzie w stanie zbudować szersze porozumienie z innymi ugrupowaniami opozycji. Lider, który łączy w sobie takie cechy jak talent organizacyjny, autorytet i charyzma. Jedyny problem jest taki, że takiego potencjalnego lidera nie widać - chyba, że PO chowa go w głębokim ukryciu - mówi Trzeciak.
Nie bez znaczenia jest też to, że Platforma będzie decydowała o losach swojego lidera w nowych warunkach politycznych, ustalonych w czasie niedawnych wyborów parlamentarnych. Lewica i Konfederacja w sejmowych ławach to tylko jeden z nowych wektorów polityki, które należy brać dzisiaj pod uwagę. Kolejnym jest chociażby możliwe spowolnienie gospodarcze, które - jak zauważa Sławomir Sowiński - zrodzi spór o to, kto ma ponosić jego ciężar. Wiele wskazuje na to, że w nowej sytuacji politycznej - obok ostrza politycznej retoryki i grubych politycznych pancerzy - ważne będą znów polityczne idee i sztandary - przekonuje politolog. I wskazuje listę pytań, z którymi muszą się dzisiaj zmierzyć działacze PO. Jakiej chcą Platformy: bardziej liberalnej, stawiającej na odpowiedzialność państwa i obywateli, czy bardziej chadeckiej, zmagającej się z PiS-em o jakość polskiej prawicy? Czy chcą Platformy bliższej czy dalszej lewicy? Stawiającej na rozwój Polski poprzez centra i aglomeracje, czy na rozwój bardziej zrównoważony? Odrzucającej w całości polityczne dziedzictwo "dobrej zmiany", czy podejmującej trud jego poprawy?
Obserwatorzy polityki przekonują, że w pierwszej kolejności Platforma Obywatelska musi rozstrzygnąć dylematy tożsamościowe, zastanowić się nad polityczną strategią i dobrze przemyśleć scenariusze zmian, a dopiero później skupić się na personaliach. Tyle że kalendarz wyborczy w PO, zakładający rozstrzygnięcie batalii o przywództwo najpóźniej za kilka tygodni, stawia pod znakiem zapytania taki właśnie kierunek debaty. Sprawy personalne będą przecież jej osią. Warto jednak pamiętać, że sam finał tej dyskusji i wybór nowego (lub starego) przewodniczącego nie rozwiąże w jednej chwili problemów ugrupowania. Da jedynie na to szansę. Z całą pewnością otworzy kolejny rozdział w historii Platformy Obywatelskiej. Jak bardzo inny od obecnego rozdziału? - to pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi.