Aby dotrzeć na Marsa podróżują do Paryża... Na liście służbowych wycieczek naszych parlamentarzystów jest seminarium do spraw Kosmosu w stolicy Francji oraz udział w misji obserwacyjnej wystrzelenia statku kosmicznego z Gujany Francuskiej. Koszt? 30 tysięcy złotych. Oczywiście z naszych kieszeni.
Podbój przestrzeni kosmicznej to dziejowa konieczność - przekonuje szef sejmowej Grupy ds. Kosmosu Bogusław Wontor z SLD. Sugeruje, że z racji globalnego ocieplenia trzeba się przygotować do... kolonizacji Marsa. I funduje sobie i innym posłom regularne wycieczki do Francji. (Na szczęście parlamentarzyści jeszcze w Kosmos nie latają, bo można byłoby sobie wyobrazić rachunki...)
W sejmowej księgowości w tym roku widnieją już trzy "kosmiczne wyjazdy" posłów i posłanek do Paryża oraz do Gujany Francuskiej w Ameryce Południowej. Co najmniej dwa na zaproszenie francuskiej Grupy Parlamentarnej ds. Kosmosu. Tyle że słowo "zaproszenie" nie jest chyba uprawnione w tym kontekście, bo polscy parlamentarzyści musieli za te "kosmiczne wypady" zapłacić blisko 30 tysięcy złotych. To tylko część astronomicznego rachunku, bo podobne podróże odbywali już wcześniej.
Korespondent RMF FM Marek Gładysz próbował ustalić we Francji, jaki był konkretny cel tych wizyt. Problem w tym, że w biurze prasowym francuskiego Zgromadzenia Narodowego w ogóle o nich nie wiedziano!
Nie mam w ogóle Grupy ds. Kosmosu na liście. Jest pan pewien, że tak się ona nazywa? To nie jest oficjalna grupa w Zgromadzeniu Narodowym - usłyszał. Po chwili jednak dodał: Aaa, już wiem. Ona ma status parlamentarnego stowarzyszenia. Ale jego działalność została chyba zawieszona po wyborach we Francji.
Sprawdziliśmy więc w internecie, czym stowarzyszenie zajmowało się wcześniej. Jest tam sporo różnych komunikatów. Ale o kosztownych wizytach polskich posłów nie ma nawet wzmianki! Nie były na tyle ważne, by je tam choćby odnotować?
Nasz korespondent skontaktował się więc z francuskim Państwowym Centrum Badan Kosmicznych (CNES). Ustalił, że wizyty polskich posłów polegają głównie na zwiedzaniu i rozmowach o podboju gwieździstego nieba.
Grupa polskich posłów zwiedziła nasze centrum, bo chcą oni odgrywać aktywną rolę w europejskim podboju Kosmosu- wyjaśnił Brice Lamotte, zajmujący się w CNES kontaktami z parlamentarzystami.
Okazuje się, że nasi posłowie zwiedzali nie tylko CNES. Bywali też m.in. w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag w Sevres oraz zakładach francuskiego koncernu EADS-Astrium. W jakim celu? Przedstawiliśmy im francuskie osiągnięcia technologiczne w sferze podboju Kosmosu - wyjaśnił Lamotte.
Można odnieść wrażenie, że Francja promuje swoją kosmiczna technologię, a płacą za to polscy obywatele. Wszak koszty regularnych podroży polskich parlamentarzystów pokrywa Sejm.
Ale niższa izba naszego parlamentu funduje posłom i posłankom wyjazdy także w bardziej egzotyczne zakątki świata, np. do Gujany Francuskiej w Ameryce Południowej. Bożena Szydłowska z PO uczestniczyła tam w misji obserwacyjnej startu kosmicznego statku ATV. Czy jej obecność w Gujanie była niezbędna?
Zadzwoniliśmy na kosmodrom w Kourou w Gujanie Francuskiej, by zapytać: czy statek ATV nie mógł wylecieć w Kosmos bez obecności posłanki Szydłowskiej.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nasz port kosmiczny tej pani nie zaprosił. Trzeba byłoby sprawdzić, kto w rzeczywistości ja zaprosił - wyjaśnił Richard Chantoulou z biura prasowego kosmodromu.
Ustaliliśmy, że posłankę zaprosiła wspomniana już wcześniej francuska Grupa Parlamentarna ds. Kosmosu. W jakim celu? Nie wiadomo, bo w biurze tej grupy nikt nie odpowiada na telefony.
Ale z pewnością obecność Szydłowskiej nie była jednak na tyle ważna, by Brice Lamotte z CNES sobie ją przypominał. Byłem wtedy na kosmodromie. Mam wrażenie, że była grupa polskich posłów, która przyjechała obejrzeć start rakiety Ariane - próbował wybrnąć z kłopotliwej sytuacji Lamotte.
Na francusko-polskim seminarium w sprawie podboju Kosmosu, które odbyło się w marcu w Paryżu było aż ośmioro polskich posłów i posłanek. Czy coś konkretnego załatwili?
W rozmowie z paryskim korespondentem RMF FM Lamotte najpierw nie przypominał sobie o czym konkretnie rozmawiano, co już prawdopodobnie świadczy, że wyprawa polskich posłów nie była zbyt istotna. Później oddzwonił i powiedział: Nie sądzę, by były jakiekolwiek oficjalne konkluzje.
A co z tą przeprowadzką na Marsa, o której mówi poseł Wontor? Powiem panu szczerze - nie spodziewamy się, że nastąpi to zbyt szybko - oświadczył. Na razie więc przygotowywanie się do kolonizacji Marsa uderza przede wszystkim w nasze portfele.