Czwartkowe wydania dzienników pochylają się nad kontrowersjami z polskiej sceny politycznej. Dużo miejsca zajmuje sprawa wyrzuconej z klubu Wandy Nowickiej. Emocjonalne komentarze budzi także sposób, w jaki minister transportu nadzoruje PKP.
Na łamach "Gazety Wyborczej" niezależna już posłanka Wanda Nowicka opowiada o swoich politycznych planach i nie wyklucza stworzenia własnej formacji. "Myślę o jakimś projekcie politycznym, wiele osób mnie o to pyta, wiele kobiet. Za wcześnie, bym cokolwiek precyzowała. Na pewno mnie i innym zależy na takiej partii, która będzie wolna od partyjniactwa..." - deklaruje. Podkreśla też, że nie czuje się ofiarą i nie chce być w ten sposób postrzegana. "Myślę, że jak emocje opadną, a Ruch Palikota będzie chętny ze mną współpracować, to będziemy mogli razem zrobić coś dobrego" - dodaje.
Nowicka wraca też do sprawy wysokiej nagrody, którą otrzymała tak jak inni członkowie prezydium Sejmu. "Mam już dosyć tłumaczenia się" - mówi, podkreślając jednocześnie, że oddała przyznane jej pieniądze. "Gdyby rzeczywiście chodziło tylko o te pieniądze, toby nie było sprawy. Jestem przekonana, że moje rozchodzenie się z klubem zaczęło się od głosowania nad ustawą emerytalną wydłużającą czas pracy do 67. roku życia. Ja, Robert Biedroń i Anna Grodzka wyłamaliśmy się w klubie i głosowaliśmy przeciwko" - podkreśla.
"Fakt" kolejny dzień przygląda się sytuacji w kierowanej przez Jakuba Karnowskiego spółce PKP. Zwraca uwagę na fakt, że od czasu objęcia przez niego tej funkcji urzędnicy z centrali dostali ponad 2 miliony złotych nagród. "Co pan na to, panie ministrze?" - pyta gazeta. Podkreśla też, że jakość świadczonych przez PKP usług wciąż jest daleka od ideału. "Pasażerowie nadal czekają na opóźnione pociągi, które straszą brudem, a nawet atakującym podróżnych robactwem" - wylicza. "Polska kolej zamiast przybliżać się do standardów europejskich, zdaje się od nich oddalać" - podsumowuje.