Ponoć szykuje się katastrofa w rządowej przestrzeni. W środę ma się zmienić kosmiczny układ, krążący wokół premiera. W dniu urodzin Mikołaja Kopernika oceńmy szansę poszczególnych planet na przetrwanie rzekomo wielkiego wybuchu na Słońcu.
Merkury - panuje na nim ogromne ciśnienie. Tomasz Arabski. Najbliżej Słońca. Ogrzewał się długo w cieple gwiazdy, teraz odlatuje na Avenidas.
Wenus - gorąca planeta. Joanna Mucha. Gwiazda poranna z gazet ilustrowanych. Jej powierzchnia jest piękna i młoda (ma nie więcej niż pół miliarda lat), ale raczej nie wyleci w kosmos, chociaż w okresie gdy miały strzelać Gwiazdy Albionu, na powierzchni był istny ocean.
Mars - czerwona planeta. Bartosz Arłukowicz. Na Marsie ponoć było kiedyś życie, lecz wszyscy wymarli. Mimo to powinien pozostać na orbicie.
Jowisz - gazowy gigant. Mikołaj Budzanowski. Badany przez wiele sond, które niewiele odkryły. Mówią, że może go czekać LOT w nieznane. Nie sądzę.
Saturn - ma pierścienie. Jarosław Gowin. Ponoć mógłby sam eksplodować i zostać supernową. Słońce nie może go spalić, bo osłaniają go liczne satelity.
Uran - gigant z lodowym sercem. Jacek Rostowski. Zawsze na minusie, jakieś -200 C, ale niezagrożony.
Neptun - ten z Gdańska. Sławomir Nowak. Może zmieni położenie, ale nie wyleci, bo dobrze wychodzi w obiektywie Voyagera, a jego obwodnica wokół Słońca ma ponad 20 miliardów kilometrów.
Pluton - niektórzy twierdzą, że są dwa, a nawet trzy. Tomasz Siemoniak. W ogóle się nie broni jako planeta, więc sprawa go nie dotyczy.
Ponadto w układzie, po nieznanych orbitach, krążą tysiące pomniejszych, odwiecznych niebieskich ciał, które tym bardziej są nie do ruszenia, bo Słońce nawet nie wie o ich istnieniu.
Uważny czytelnik zapyta, a co z Ziemią? Ziemia to my. I tu głupkowate żarty się kończą. Życie na naszej planecie jest zagrożone, słabo się replikuje i powoli przenosi do innych układów, gdzie warunki dla życia są bardziej sprzyjające.