W czwartkowym wydaniu „Faktu” opisano przetarg na radiotelefony dla polskiej policji. Według dziennika, konkurs został zorganizowany tak, by wygrał go chiński sprzęt.
Od czasu skandalu z wiceprezes Huawei, chińskie firmy mierzą się z narastającą nieufnością w wielu krajach. USA i część ich sojuszników podejrzewają Huawei o niejawne związki z chińskim rządem i obawiają się, że może ona wykorzystywać produkowane przez siebie urządzenia do prowadzenia działalności szpiegowskiej na rzecz Pekinu. Jeszcze większe kontrowersje narosły wokół Huawei, gdy w styczniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Polaka i Chińczyka podejrzanych o współpracę z chińskimi służbami specjalnymi. Jeden z nich to były oficer ABW, a drugi to dyrektor polskiego oddziału koncernu Huawei.
Na cenzurowanym m.in. w Stanach Zjednoczonych jest kilka chińskich firm, w tym ta, która wygrała przetarg na radiotelefony dla polskiej policji.
Według "Faktu" przetarg był faworyzowany, ponieważ "przygotowano specyfikację według której producenci otrzymywali dodatkowe 10 punktów za wbudowany bluetooth i głośnik". Ostatecznie chińska firma była lepsza od konkurentów o 9,77 punktu.
Policja pytana o sprawę zapewnia, że przetarg odbył się w poszanowaniu przepisów o zamówieniach publicznych. Rzecznik policji Mariusz Ciarka tłumaczył "Faktowi", że "nie zna przetargu, ale w dzisiejszych czasach nawet gdyby przetargi wygrałaby firma z Australii czy Niemiec, to sprzęt i tak były wyprodukowany w Chinach"
"Fakt" zauważa jednak, że nie chodzi miejsce pochodzenia zwycięskiej firmy, a pochodzenie sprzętu. Prawo w Chinach nakazuje producentom sprzętu cyfrowego umożliwienie służbom specjalnym zainstalowanie oprogramowania, które pozwoli na zdalną ingerencję w każdy sprzęt.