Radni sejmiku warmińsko-mazurskiego nie zajmą się problemem mieszkańców Korsz, którzy twierdzą, że od lat są zatruwani przez zakład recyklingu akumulatorów. Przegłosowaną uchwałą odesłali ich do Ministerstwa Środowiska.

Radni sejmiku warmińsko-mazurskiego nie zajmą się problemem mieszkańców Korsz, którzy twierdzą, że od lat są zatruwani przez zakład recyklingu akumulatorów. Przegłosowaną uchwałą odesłali ich do Ministerstwa Środowiska.
Zakład recyklingu w Korszach /Piotr Bułakowski /RMF FM

Jednym z punktów dzisiejszej sesji Sejmiku Warmińsko-Mazurskiego dotyczył mieszkańców Korsz, a konkretnie pisma złożonego przez "Komitet na rzecz ochrony środowiska i zdrowia mieszkańców miasta Korsze", którzy domagali się interwencji w sprawie zakładu recyklingu akumulatorów. Skarżymy do radnych sejmiku decyzję marszałków, którzy wydali pozwolenie zintegrowane dla tego zakładu. Uważamy, że wszystkie decyzje zostały wydane z naruszeniem prawa. Ewidentną rzeczą jest brak instalacji odsiarczania pasty ołowianej, brak właściwych urządzeń oczyszczania spalin z pieca obrotowego - powiedział naszemu reporterowi Henryk Rechinbach, przedstawiciel komitetu.

Radni przegłosowaną ustawą odesłali jednak mieszkańców Korsz do Ministerstwa Środowiska. Procedura jest jasno określona w administracji i jeżeli ktoś chcę zgłosić skargę na działania sejmiku to powinien odwołać się, w tym przypadku, do Ministerstwa Środowiska - mówili radni.

Mieszkańcy Korsz nie dają za wygraną i już zapowiadają walkę o swoje w Warszawie. Radni chcą, abyśmy truli się ołowiem. Nie wiedzą, jak to jest nie otwierać okien w domu, ze względu na zanieczyszczenie. Ostatnio nawet kanałem przy zakładzie leciała ruda woda. Na razie tylko odbijamy się od drzwi, do drzwi. Wszyscy nas odsyłają mówiąc, że to nie oni są za to odpowiedzialni - mówi jeden z mieszkańców Korsz.

Mamy kilka deklaracji pomocy od posłów Prawa i Sprawiedliwości, mamy nadzieję, że pomogą. My chcemy złożyć Prezydentowi Dudzie obraz, jak zachowują się samorządy terytorialne w sprawie ustawowego obowiązku dbania o zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców - mówi Rechinbach.

W 2014 roku kętrzyński sanepid wstrzymał produkcję w zakładzie po tym, jak we krwi kilku pracowników wykryto zawyżony poziom ołowiu. W ubiegłym roku na zlecenie Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska przeprowadzono badania powietrza, a konkretnie pyłu zawieszonego. Wyniki pokazały, że zakład nie truje mieszkańców. Sam właściciel zakładu recyklingu akumulatorów podkreśla, że przestrzega środków bezpieczeństwa i ochrony środowiska.

 (mn)