Właściciele gospodarstw z okolic Nidzicy na Mazurach złożyli do sądu administracyjnego skargę na wojewodę warmińsko-mazurskiego. Chodzi o brak decyzji o odszkodowaniach za grunty zabrane pod budowę drogi ekspresowej nr 7 na odcinku Nidzica-Napierki.
Wywłaszczenia zaczęły się jesienią ubiegłego roku. Decyzja o przejęciu gruntów przez państwo uprawomocniła się w połowie tego roku, od tego czasu wojewoda w ciągu miesiąca powinien był wydać decyzje o odszkodowaniach dla rolników. Wydał ich zaledwie kilkanaście, a niemal 300 rolników wciąż na nie czeka. Termin 30-dniowy jest całkowicie nierealistyczny, nawet gdyby nie było żadnych protestów, takiej wyceny i takiej decyzji nie da się wydać w ciągu miesiąca - twierdzi Stanisław Kowalski z urzędu wojewódzkiego w Olsztynie - Moglibyśmy to zrobić w ciągu 3 miesięcy.
Ale i w ciągu 3 miesięcy to się nie udało - urzędnicy twierdzą, że rolnicy częściowo są sami sobie winni, bo protestowali przeciwko wycenom. Ale jak tu nie protestować? - pyta Katarzyna Wódkiewicz, której rodzina przez budowę drogi będzie miała znacznie utrudnioną hodowlę bydła. Proponują nam bardzo niskie odszkodowania, mojej rodzinie nie wystarczy to na odtworzenie tej hodowli. A przepisy mówią, że odszkodowanie nie może być dla nas krzywdzące, powinno też uwzględniać wartość inwestycyjną ziemi.
Jeszcze bardziej bulwersuje zaś fakt, że na odebranej rolnikom ziemi nic się nie dzieje. Budowa drogi S7 trafiła na listę inwestycji, które będą realizowane pod warunkiem znalezienia dodatkowych pieniędzy, na co na razie się nie zanosi. Zabrali mi pole, nie mogę go obsiać, więc bezsensownie leży odłogiem - mówi pan Sławomir Kulesz. A na zakup nowej ziemi mnie nie stać, bo nie dostałem odszkodowania - dodaje.