Premie powyżej 20 tys. zł – tak wysokie nagrody lekką ręką wypłacił dyrektorom 19 podległych sobie szpitali marszałek Mazowsza Adam Struzik. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że placówki, którymi zarządzają, są zadłużone.
Urząd marszałkowski twierdzi, że wypłacając nagrody działał zgodnie z prawem. Ale czy rzeczywiście dyrektorzy tych mocno zadłużonych placówek na te nagrody zasłużyli? Czy pieniędzy nie powinni dostać kiepsko wynagradzani pracownicy?
Sądzę, że o zasadność wypłaty należy pytać moich szefów, którzy oceniają moją 5-letnią pracę w tym szpitalu – mówi reporterce RMF FM Paweł Chęciński, dyrektor jednej z warszawskich placówek. W moim szpitalu – jak zaznacza – wszystko działa sprawnie i to mimo 1,5 mln długu. Placówka nie straciła płynności finansowej, płaci podatki i ZUS. Pracownicy mogą też liczyć na niewielkie, bo zaledwie kilkudziesięciozłotowe, podwyżki. Ale czy tak także jest w innych szpitalach?
Sam Marszalek Struzik nie widzi nic niestosowanego w tym, że tak wysokie premier przyznał: Nie mam takiego dyskomfortu, ponieważ uważam, że ci ludzie, którzy otrzymujące nagrody dbają też bardzo o swój personel. Dbają o to, aby pielęgniarki miały wypłacone należne podwyżki, że są to ludzie, którzy z wielkim trudem walczą o to, aby w ogóle te szpitale przetrwały. Często wyciągają je z zadłużenia. W związku z tym w moim głębokim odczuciu dostali ci, którzy na to zasłużyli. Kłopot w tym, że niesmak tak czy owak pozostaje.