"Nie wjechałem na tor przy czerwonym świetle" - twierdzi maszynista, którego skład niemal zderzył się z drugim w podpoznańskim Palędziu. Mężczyzna twierdzi, że semafor zezwalał mu na wjazd.
W wyniku incydentu została zniszczona zwrotnica wskazująca, który z dwóch pociągów wjechał na tor mimo, że nie powinien. Wiadomo jednak, że możliwości są tylko dwie - albo błąd popełnił któryś z maszynistów, albo zawiódł sprzęt.
Wczoraj dwa pociągi osobowe jechały w Palędziu po jednym torze z dwóch przeciwnych kierunków. Na szczęście nikomu nic się nie stało - po ostrym hamowaniu składy zatrzymały się zaledwie 10 metrów od siebie. Kolejarze nie chcą dzielić się zebranymi już informacjami, ale podobno zadziałał tez system automatycznego hamowania uruchomiony w pobliskiej Opalenicy, dokąd dotarł sygnał o tym, że pociągi jadą po tym samym torze.
Od wczoraj na miejscu zdarzenia pracują eksperci, którzy ustalają, jak mogło dojść do tej niezwykle groźnej sytuacji. Ustalania zajmą kolejowej komisji około miesiąca.