Ulicami Warszawy przeszła w sobotę manifestacja Komitetu Obrony Demokracji pod hasłem "My, Naród". Marsz zorganizowany został m.in. w obronie Lecha Wałęsy, którego list odczytano w czasie zgromadzenia. "Nigdy nie zgodziłem się na współpracę, nigdy nikogo nie skrzywdziłem" - zapewnił w liście były prezydent. "W najgorszych snach nie przewidywałem, że po latach walki o wolność, po latach represji, rewizji i aresztów, aparat demokratycznego państwa uderzy w nas, prześladowanych przeciwników systemu komunistycznego" - napisał również. Według warszawskiej policji, w demonstracji uczestniczyło około 15 tysięcy ludzi. Z kolei według szacunków stołecznego ratusza, manifestacja zgromadziła około 80 tysięcy uczestników.
Manifestujący zebrali się wczesnym popołudniem przed Stadionem Narodowym.
Przyszliśmy pokazać, że najważniejsze wartości to wolność i demokracja, a na ich straży stoi konstytucja - powiedział na początku manifestacji lider KOD Mateusz Kijowski. Kiedy władza psuje prawo, my obywatele możemy je naprawić. Możemy napisać własne ustawy, zebrać podpisy, tak żeby parlament musiał się tym zająć, taka jest siła narodu - podkreślił.
Nie pozwolimy sobie odebrać Polski, nie pozwolimy odebrać naszej historii i naszych dokonań, nie oddamy naszej wolności - mówił. Jak ocenił, po 100 dniach pracy rządu konieczne jest domaganie się m.in. niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego oraz sprawnej i niezależnej służby publicznej. Musimy bronić naszego prawa do prywatności, musimy bronić niezależności prokuratury, musimy bronić prawa własności i naszych praw wyborczych. Chcemy Polski wolnej i otwartej - podkreślał.
Kijowski zaznaczył, że celem manifestacji jest także okazanie solidarności z Lechem Wałęsą - "symbolem zwycięskiej walki o wolność i demokrację, w Polsce, w Europie i w całym świecie".
Lider KOD odczytał list od byłego prezydenta. Pamiętałem papiery podsuwane mi przez SB, które podpisałem, wierząc, że nowa władza, wstrząśnięta grudniową tragedią, zmieni swój stosunek do robotników. Nigdy nie zgodziłem się na współpracę, nigdy nikogo nie skrzywdziłem, lecz to doświadczenie nauczyło mnie, że tylko wspólne działanie daje szansę na sukces. Ale nie tylko. Daje też poczucie bezpieczeństwa. Przestajesz być sam - napisał Wałęsa w odczytanym liście.
Wielokrotnie namawiano mnie, bym zdradził Solidarność i stanął na czele koncesjonowanych związków zawodowych. Nie uległem tej presji - podkreślił.
W najgorszych snach nie przewidywałem, że po latach walki o wolność, po latach represji, rewizji i aresztów, aparat demokratycznego państwa uderzy w nas, prześladowanych przeciwników systemu komunistycznego - stwierdził w liście Wałęsa.
Zwrócił się również do tych, którzy urodzili się już w wolnej Polsce: Nie dajcie sobie wmówić, że to komunistyczne służby specjalne przyniosły nam wolność i niepodległość. Nie pozwólcie, by system, który nas zniewalał, zakorzenił się w waszych umysłach i sercach. Niepodległość i wolność zdobyliśmy i zagospodarowaliśmy my. My, Solidarność. My, polskie społeczeństwo. My, naród.
Przed godziną 14 manifestacja wyruszyła sprzed Stadionu Narodowego i przemaszerowała mostem Poniatowskiego i dalej al. Jerozolimskimi, Marszałkowską i Królewską na plac Piłsudskiego. Jej uczestnicy nieśli transparenty z wizerunkiem Lecha Wałęsy, flagi biało-czerwone i unijne, transparenty z hasłami: "Demokracja zaKODowana w naszych sercach", "Elbląg dla demokracji, nie dla inwigilacji", "Kwa vadis? POLSKO?" czy "Skoro jestem tutaj z KODem to jestem z narodem". Pojawiły się również liczne transparenty wyrażające solidarność z Lechem Wałęsą, m.in. "Solidarni z Lechem", "Młodzi murem za Wałęsą", "Polish super hero", "Gdy w posadach kraj się trzęsie, my jesteśmy przy Wałęsie".
Po godzinie 15 czoło marszu dotarło na pl. Piłsudskiego. W oczekiwaniu na wszystkich uczestników wyświetlono film ze słynnego przemówienia Wałęsy z 1989 roku przed Kongresem Stanów Zjednoczonych, które zaczął słowami z amerykańskiej konstytucji: "My, naród...". Następnie odegrano hymn Unii Europejskiej, po którym głos zabrali m.in. jeden z inicjatorów powołania KOD Krzysztof Łoziński i były prezes TK Jerzy Stępień.
Wśród uczestników manifestacji zbierane były podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, przygotowanym przez KOD.
Projekt przewiduje m.in. wybieranie sędziów przez Sejm większością 2/3 głosów (dziś Sejm wybiera sędziów większością bezwzględną). Wybrany przez niższą izbę parlamentu sędzia składałby przysięgę przed marszałkiem Sejmu na tym samym posiedzeniu, na którym został wybrany (obecnie ślubowanie wybranych przez Sejm sędziów przyjmuje prezydent).
Projekt zakłada również modyfikację procedur dotyczących wyboru prezesa i wiceprezesa Trybunału oraz wprowadzenie sześcioletniego okresu ich kadencji. Prawo do proponowania kandydatów do TK uzyskaliby: prezydent, Krajowa Rada Sądownictwa i zgromadzenia ogólne sędziów: Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Obecnie prawo do zgłaszania kandydatów na sędziów TK przysługuje prezydium Sejmu i grupie co najmniej 50 posłów.
Według proponowanych przez KOD przepisów, możliwe byłoby powierzenie sędziemu dalszego pełnienia obowiązków do czasu wybrania jego następcy przez Sejm - miałoby to uchronić Trybunał przed paraliżem w razie przedłużającego się sporu politycznego o wybór sędziów.
Wiec poparcia dla Lecha Wałęsy odbył się w sobotę także we Wrocławiu, wzięło w nim udział kilkaset osób. Zgromadzeni m.in. utworzyli na pl. Solnym żywy napis: "Lech Wałęsa".
Kolejną manifestację zapowiedział pomorski KOD. Odbędzie się ona w niedzielę o godzinie 14 w Gdańsku - na placu Solidarności przed Pomnikiem Poległych Stoczniowców.
Manifestacje to pokłosie ostatnich wydarzeń wokół Lecha Wałęsy. W poniedziałek IPN udostępnił dziennikarzom i historykom część dokumentów zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka, wśród których znajdowała się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek", datowane na 21 grudnia 1970 roku. Znajdowały się tam również doniesienia "Bolka" i notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim.
Wałęsa we wpisach na mikroblogu wielokrotnie podkreślał w ostatnich dniach, że nie współpracował z SB, nigdy na nikogo nie donosił, nie brał żadnych pieniędzy i nie dał się złamać.
We wpisie z soboty były prezydent odniósł się do słów prof. Andrzeja Friszke, który stwierdził, że współpraca Wałęsy z SB była "naiwnością i błędem". Wałęsa odpowiedział (pisownia oryginalna): Pan Prof. Andrzej Friszke:,,Jestem przekonany, że te dokumenty są autentyczne. Tej liczby i takiej treści nie da się sfałszować ''.Jak mi jest przykro Panie Prof.,ale Pan się myli .To nie są dokumenty tworzone z moim udziałem .Więc nie mam kogo i za co przepraszać .Mimo wszystko sprawdziłem , nikt z tej listy donosów nie został skrzywdzony ,. Nie został zwolniony z pracy , nie siedział wwiezieniu , nie został fizycznie pobity , nie miał kolegium .Ja natomiast zostałem zwolniony z pracy i to nie raz , ze stoczni po 10 latach nienagannej pracy z mandatem delegata na zjazd ZZ i mandatem Społecznego ZZ Inspektora pracy ,który wręcz zabraniał zwolnienie z pracy.
(dp, edbie)