Najwcześniej w poniedziałek będzie znany raport po kontroli przeprowadzonej w areszcie śledczym w Krasnymstawie. We wtorek w nocy w tamtejszej celi powiesił się 36-letni Radosław K., sprawca tragicznego wypadku w Siennicy Nadolnej na Lubelszczyźnie. Sprawę bada również prokuratura.
Dlaczego mężczyźnie pozostawiono sznurówki w butach i sznurek w bluzie? Jak to możliwe, że więzienny psycholog i pedagog nie zorientowali się, że mężczyzna chce się targnąć na życie? Wewnętrzna komisja Służby Więziennej bada, czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków w areszcie. Radosław K. w chwili badania mógł być wyciszony, publicznie jednak wykrzykiwał, że nie chce żyć, a tego nie powinno się bagatelizować - stwierdził psychiatra Dariusz Malicki. Wypowiedź, że ktoś chce się zabić, jest to jednak jeden z sygnałów alarmowych - zaznaczył.
Mężczyzna w celi był sam, bo w tym momencie w areszcie nie było innego recydywisty, a – zgodnie z przepisami Służby Więziennej - nie można go było osadzić z osobą dotychczas niekaraną. Wiele więc wskazuje na to, że postąpiono zgodnie z przepisami, ale wbrew zdrowemu rozsądkowi. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Krzysztofa Kota:
Jak się okazało, sprawca piątkowej tragedii nie był leczony z choroby alkoholowej. Mimo że dziewięć lat temu doprowadził do śmiertelnego wypadku po pijanemu, w toku śledztwa nie rozpoznano u niego alkoholizmu. Przypomnijmy, w ubiegły piątek Radosław K. kierując w stanie nietrzeźwym wjechał autem w grupę dzieci wracających z kościoła. 10 osób zostało rannych. 36-letni mężczyzna zbiegł z miejsca wypadku. W ręce policji wpadł kilka godzin później. We wtorek w nocy odebrał sobie życie w celi aresztu w Krasnymstawie.