Władzom Krakowa nie udało się zakupić za 150 tysięcy złotych preparatu antywirusowego Tamiflu. Nie ma go w hurtowniach. Dlatego na Ukrainę pojadą tylko strzykawki, igły i rękawiczki. Kłopoty są także z akcją zbierania maseczek ochronnych, choć magistrat wyznaczył siedem miejsc zbiórki. Znacznie lepiej wypada na tym tle Wrocław.
Krakowianie przez pierwsze pięć godzin działania punktu na placu Wszystkich Świętych nie przynieśli ani jednej maseczki ochronnej. Wiele osób pytało natomiast, czy można pomóc w inny sposób.
Liczymy na to, że mieszkańcy wydobędą ze swoich domowych zasobów takie maseczki. Zdajemy sobie sprawę, że ich nie ma ani w hurtowniach, ani w aptekach. Może ktoś po prostu takie maseczki w domu posiada, może ktoś je gdzieś zatrzymał - mówi Filip Szatanik z urzędu miasta, odpowiedzialny za akcję pomocy dla Lwowa. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Macieja Grzyba:
W tej chwili jedyna szansa, by kupić maseczki w ilościach hurtowych i zawieźć je do Lwowa, to złożenie zamówieni bezpośrednio u producentów.
Znacznie lepiej wypada na tym tle Wrocław. Ze stolicy Dolnego Śląska wyleciał dziś kolejny samolot z pomocą dla Ukraińców. Do Lwowa walczącego z epidemią świńskiej grypy trafi 10 tysięcy maseczek ochronnych i sto dawek leków przeciwwirusowych. Pierwszy transport z pomocą wysłano w sobotę. Zaznaczmy, że Wrocław to pierwsze polskie miasto, które ruszyło z pomocą Ukrainie.