Prokuratura we Włocławku wszczęła śledztwo ws. śmierci w tamtejszym szpitalu nienarodzonych bliźniąt. Dzieci zmarły w nocy z czwartku na piątek, bo - jak twierdzą rodzice - lekarze zwlekali z cesarskim cięciem.
Śledztwo prowadzone jest pod kątem błędów w sztuce lekarskiej i narażenia matki na utratę życia lub zdrowia. Grozi za to do pięciu lat więzienia.
Kobieta przebywała w szpitalu przez dwa tygodnie, na przełomie grudnia i stycznia, z powodu komplikacji ciąży. Placówkę opuściła ponad tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się do niej ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia.
Lekarz nakazał poród przez cesarskie cięcie, ale - jak relacjonują rodzice bliźniąt - zwlekano, bo na terenie szpitala nie było osoby, która mogłaby obsłużyć USG.
Ordynator oddziału ginekologicznego tłumaczył, że wyniki ciężarnej pacjentki był prawidłowe i nic nie zmuszało do natychmiastowe interwencji.
Prokuratura zapowiedziała już, że złoży dziś do sądu wniosek o zwolnienie niektórych pracowników szpitala z tajemnicy lekarskiej. Na jutro zaplanowano natomiast sekcję zwłok bliźniąt.
Po śmierci dzieci kontrole prowadzą w placówce Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia i wojewoda, sprawę bada też samorząd lekarzy.