Sąd aresztował 31-letniego mężczyznę, który w sobotę uciekał przed policją w okolicach Mikołowa. W czasie pościgu padły strzały. Jadący w aucie pasażer został śmiertelnie ranny.
Niewiele brakowało, a dzisiejsze posiedzenie sądu odbyłoby się w szpitalu. Podejrzany sam bowiem doznał w wypadku niegroźnych obrażeń. Został jednak wypisany z placówki po przeprowadzeniu badań.
Prokuratura zarzuciła podejrzanemu sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym, czynną napaść na funkcjonariuszy i usiłowanie spowodowania ciężkich obrażeń ciała u policjantów, pasażera opla i innych uczestników ruchu drogowego. Może mu grozić do 10 lat więzienia.
Mężczyzna częściowo przyznał się do winy. Tłumaczył, że uciekał przed policją, bo nie miał ubezpieczenia OC, prawa jazdy i aktualnego przeglądu samochodu. Poza tym wypił piwo. Nie wiadomo, ile miał promili alkoholu, bo prokuratura nie ma jeszcze wyników badania krwi.
Przypomnijmy, że do wydarzenia jak z filmu sensacyjnego rozegrały się na Śląsku w nocy z piątku na sobotę. Policjanci w Tychach chcieli zatrzymać do kontroli samochód poruszający się bez włączonych świateł. Kierowca próbował potrącić funkcjonariuszy, po czym zaczął uciekać trasą do Mikołowa.
Według relacji policji, jechał szaleńczo, z ogromną prędkością, chwilami wjeżdżał na chodnik, próbował zepchnąć radiowozy z drogi, staranował blokadę. Uszkodził pięć radiowozów i auta kierowców jadących tą trasą. Policjanci wielokrotnie próbowali go zatrzymać, dawali mu też sygnały i oddali w kierunku kół samochodu kilkanaście strzałów. W końcu zatrzymali desperata w Mikołowie. Okazało się, że jadący z nim 26-letni pasażer został postrzelony.
Wezwane pogotowie podjęło reanimację, ale mężczyzna nie przeżył. Obaj jadący oplem byli znani policji, notowani m.in. za napady rabunkowe. Kierowca miał przerwę w odbywaniu kary 3 lat więzienia za kradzież.
Odrębne śledztwo, dotyczące zasadności użycia broni przez policję, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
(mal)