Walczyłem z korupcją w futbolu, często nadstawiając karku. W życiu nie spodziewałem się, że będę musiał przekonywać o swojej niewinności - mówi Jerzy Engel junior zatrzymany i przesłuchany wczoraj w sprawie korupcji w futbolu.
Syn byłego selekcjonera twierdzi, że zarzut stawiany przez prokuraturę jest słaby. Chodzi bowiem o podżeganie do działań korupcyjnych, a nie o samą korupcję. To czyn, za który grozi od 3 miesięcy do pięciu lat więzienia. Zdaniem Engela nie wart, by nasyłać na niego CBA, wystarczyłoby pisemne wezwania do prokuratury.
Trener ubolewa też nad tym, że ucierpiało jego nazwisko. W tym zawodzie, który ja uprawiam, nazwisko i opinia są dużo ważniejsze niż warsztat i umiejętności. Tutaj liczy się opinia, liczy się renoma, liczy się właśnie nazwisko, na które się całe życie pracuje.
Sposób zatrzymania (o godzinie 6) i kaucja w wysokości 30 tysięcy złotych są, według Engela juniora, nieadekwatne, a swojej niewinności zamierza on dowieść w sądzie.
Engel był m.in. trenerem Radomiaka, ŁKS Łomża i Polonii Warszawa. Od ubiegłego roku ponownie zajął się trenowaniem piłkarzy Radomiaka. E. starał się również o stanowisko asystenta trenera reprezentacji Leo Beenhakkera. Ostatecznie nim nie został.
Śledztwo dotyczące korupcji w polskim futbolu toczy się od maja 2005 r. Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty: działaczom sportowym, sędziom, obserwatorom PZPN, m.in. dwóm członkom zarządu PZPN Witowi Ż. i Kazimierzowi F.