Jakub Banaś, syn prezesa Najwyższej Izby Kontroli, wpłacił 200 tysięcy złotych poręczenia majątkowego za siebie i swoją żonę - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Jednocześnie jego adwokat złożył zażalenia na zatrzymanie swego klienta i orzeczenie kaucji.
Adwokat Dariusz Raczkiewicz twierdzi, że zatrzymanie Jakuba Banasia przez Centralne Biuro Antykorupcyjne było bezpodstawne. Jak przekonuje - jego klienta można byłoby zatrzymać, gdyby istniała obawa ukrywania się, utrudniania postępowania, czy śledczy chcieliby go aresztować. Żaden z tych powodów - według prawnika nie zaistniał.
Jeśli chodzi o poręczenie, Raczkiewicz twierdzi, że też nie ma ono podstaw. Dodał, że w imieniu swojego klienta zakwestionował też wysokość orzeczonej kaucji.
Według prokuratury Jakub Banaś miał nieprawidłowo spożytkować 120 tysięcy złotych dotacji na remont kamienicy, a także nie odprowadzić 80 tysięcy złotych VAT-u. Sam Banaś temu zaprzecza. Po pierwsze, wszystkie dotacje wykonywałem zawsze zgodnie z umowami zawartymi z instytucjami udzielającymi tych dotacji, wszystkie dotacje zostały wykonane. Można to zobaczyć dzisiaj. Natomiast, jeżeli chodzi o ten VAT, który pojawił się w przestrzeni medialnej, to ten został zwrócony, deklaracje zostały skorygowane. Z mojego punktu widzenia jest to dosyć dziwny zarzut - mówił RMF FM.
To zatrzymanie wcale nie było potrzebne. Było elementem gry nie tyle procesowej, co politycznej, w której należy rozpatrywać to zatrzymanie - przekonywał w rozmowie z RMF FM Jakub Banaś. Ja nie mam zastrzeżeń co do treści tego zatrzymania. Agenci zachowywali się bardzo profesjonalnie, kulturalnie - od samego momentu zatrzymania aż do wypuszczenia w sobotę w prokuraturze. Natomiast uważam, że była to po prostu operacja medialna i taki miała cel - zastrzegł. Chodziło o to, żeby zrobić show medialne. To rzeczywiście zostało dobrze zrobione, cel został osiągnięty, ponieważ nie ja jestem celem. Ja jestem zwykłą płotką biznesową. Celem jest mój ojciec celem jest Najwyższa Izba Kontroli - dodał.
Dom Jakuba Banasia był już wcześniej kilka razy przeszukiwany przez agentów CBA, którzy szukali dokumentów związanych z renowacją jego willi w Krakowie i rozliczeń podatkowych i księgowych firm, w których udziały miał syn prezesa NIK i jego żona.
W maju Jakub Banaś zawiadomił prokuraturę w sprawie serii maili o jego rzekomym samobójstwie - ktoś podszywający się pod niego twierdził, że popełni on samobójstwo, wysadzając swój dom. Syn prezesa NIK twierdził, że mogli za tym stać ludzie służb specjalnych.
Jakub Banaś wskazywał, że policja późno zareagowała na te groźby. Dopiero po sześciu godzinach funkcjonariusze zaczęli weryfikować te informacje i zjawili się u jego matki, a następnie skontaktowali się z nim samym.
Na celowniku prokuratury jest też sam Marian Banaś. Prokurator generalny wystąpił do marszałek Sejmu z wnioskiem o uchylenie mu immunitetu.
Śledczy chcą Marianowi Banasiowi postawić kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych. Banaś miał też nakłaniać zatrzymanego wczoraj dyrektora Izby Skarbowej w Krakowie do bezprawnego ujawnienia mu informacji na temat prowadzonych w jego sprawie czynności.
Według ustaleń śledczych Marian Banaś miał po prostu zaniżyć wartość swojego majątku w każdym z 10 składanych przez siebie oświadczeń majątkowych, które skontrolowała CBA. Łącznie chodzi o sumy 550 tys. zł. Poza tym miał tez zataić inwestycje w dzieło sztuki pochodzące od włoskiego artysty. "Za podanie nieprawdy w oświadczeniach o stanie majątkowym grozi do pięciu lat pozbawienia wolności" - przekazała Prokuratura Krajowa.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn powiedział, że postępowania prowadzone wobec Banasia i jego syna są "stricte kryminalne".